Jeden wielki, drugi mały:
Słonecznik wzrostem wspaniały,
Fijałek skromny postacią,
Jak to bywa między bracią,
Na koniec się powadzili.
O co?... Raz wraz z sobą byli:
A być razem, a być w zgodzie
Ciężko nawet w jednym rodzie.
Szło o słońce, a hardy z swojego nazwiska,
Ten, co jaskrawym blaskiem się połyska
I za słońcem się obraca,
Gardził drugim, iż się zwraca
I kryje pomiędzy trawą.
Gdy więc nań powstawał żwawo,
Rzekł fijałek: "Miły bracie,
Żal mi cię, gdy patrzę na cię
. Chociaż jaśnie oświecony,
A ja do blasku niezdolny,
Twój wzrot jednak przymuszony:
Ja w ukryciu, ale wolny."