„Wszystko idzie po grudzie,
gdy niema nadziei!...”
... Oto
Z Twego listu to smutne dla mnie biorę motto,
Bo snując się jak zmora z mych marzeń przędziwem,
Ono chyba powinno być ich leit-moti-uem.
Nieprawdaż? — Ale z takiem hasłem na sztandarze
Rzucać się w ogień walki czyż rozsądek każę?
Rozsądek i ów bożek doświadczonych ludzi,
Który nigdy nie zwiedzie i nigdy nie złudzi, —
Spokój! Bo my „dzisiejsi”, sceptycy z zasady,
Bez pewności zwycięstwa nie szukamy zwady,
I jeśli ryzykujem, to na równe stawki.
Lecz burzyć ołtarz bożka dla czyjejś zabawki,
I za stracony spokój ustroić swą głowę
W platoniczne choć śliczne wawrzyny flirtowe, —
O! to dla nas zamało. Szukać zapaśniczki
Dla walk flirtowych tylko — szkoda rękawiczki,
Z którą można w arenę rzucić mimowoli
Serce — i w bezcelowej znaleźć się niewoli,
Nie wiedząc, co przeciwnik postawił na kartę.
Takie boje dzisiejszych rycerzy nie warte.
Dziś rycerz od turniejów cofa się igrzyska,
Gdy wie, co może stracić, a nie wie, co zyska.
O piękna pani, wierzaj, nowalje majowe
Nie zawsze tak zawrotnie działają na głowę.
O! można ich zażywać z ochotą, z rozkoszą,
Lecz gdy owoców letnich zapowiedź przynoszą.
Bez niej — nie dziw, że dowcip tak krucho się klei:
„Wszystko idzie po grudzie, gdy niema nadziei...'
A jednak pani-ś dobra, piszesz o przyjaźni...
A gdybym Ci roztworzył świat swej wyobraźni
W chwilach, gdy leit-motiv'u zwrotka się oddala,
I wraca zawsze chętna złudnych rojeń fala?
Kiedy mi się wydaje — czasem późną nocą
Bywa to — że nadziei światełka migocą...
Najprzód prąd romantyzmu, który w każdem łonie
Słomianym ogniem choćby jedno mgnienie płonie: —
Precz więzy! precz przesądy! przez wieki, przez lata
Żyć we dwoje, wbrew światu i zdała od świata! —
Lecz przypomnieć Ci wolę, — to'potrwa niedługo —
Te romantyczne zwrotki za Wiktorem Hugo.
Zajrz do „Legendy wieków", tytuł: „Eviradnus”:
„Chodź! Dwóm wierzchowcom popuśćmy wodze,
W kraj snów nas pęd ich poniesie.
Ty mię porywasz, ja cię uwodzę,
A tam ptak śpiewa gdzieś w leste.
Głowa przy głowie pomkną, jak zpłatka,
W kraj cudów błoniem szerokiem...*)
* * * *
Lecz pęd ten szybko mija, zawiele on łamie,
Zawiele burzy, innych czasów nosi znamię.
Przytem w jego uroku już się kryje zdrada,
Bo rwąc jedne łańcuchy, wnet nowe nakłada.
A czyż może być radość, gdzie niema swobody,
I gdzie tak wiele wspomnień idzie z nią w zawody,—
Wspomnień, wyrzutów, żalów? By mknąć mimo świata,
Nie starczy taka para rumaków skrzydlata,
O jakiej śpiewa Hugo. — Wiek lokomotywy
Wypłoszył nawet z uczuć i cuda i dziwy.
To też słomiany ogień chwilkę w myśli płonie, —
Niepraktyczny, niepewny i nie w dobrym tonie.
Wnet inna fala rojeń cichutko nadpływa,
I bardziej nowożytna i bardziej pieściwa.
Mieni się w pragnień ogniu, niby złota łuska,
Tak słodko i nęcąco wyobraźnię muska,
Tak kusi i tak wabi — ponętnie, zdradliwie,
Źe się nie chce pamiętać już o leit-motiv'ie.
Posłuchaj, to ja piszę, a nie Wiktor Hugo:
Precz z tą illuzją stałej miłości,
Co próżno mami!
Gdy wciąż nie można, dobrze się kochać
Choćby czasami.
W chwilach spotkania, kiedy się uda
I jak się zdarzy,
W cichych sam na sam — bez wiedzy świata,
Bez obcych twarzy.
Na te spotkania, pod cień dyskretny
Przygodnej strzechy
Przynosić z sobą same radości,
Same uśmiechy.
Zostawiać wszystko, co więzi, martwi,
Mroczy żałobą,
Być bez pamięci i bez nazwiska,
Być tylko sobą!
Przed światem, ludźmi nie zdradzać wcale
Z dystynkcją wszelką,
Że ma się kilka tajemnic małych
I jedną wielką.
A kiedy pryśnie urok tych spotkań
I upojenie,
Nić, co łączyła, zerwać cichutko,
Niepostrzeżenie.
Znów w obojętnych tłum się zanurzyć
Z mglistem wspomnieniem
O jakichś jasnych, słonecznych krążkach
Pod liści cieniem.
Jaka będzie odpowiedź Twoja, nie śmiem pytać.
Nie pisz! Z Twych oczu, Pani, wolę ją wyczytać.
(1892)
* Przekład Felicjana