Nie wiem, do jakich wędruje wybrzeży
Ludzkości nawa przez wieków przestworze,—
Lecz wiem, że wiecznie niewolniczym statkiem
Z czarną u masztu flagą być nie może.
Nie wiem, czy równość jednaka ogarnie
Wszystkich, jak dzieci, z tkliwością matczyną. —
Lecz wiem, że zawsze przemoc i bezprawie
Tej nierówności nie będą przyczyną.
Nie wiem, czy kiedy wyczerpią się do dna
Bólów i cierpień przepełnione czary, —
Lecz wiem: — nie będzie wciąż cierpienia źródłem
Odmienność mowy, plemienia lub wiary.
Nie wiem, jak często światłości i mroku
Zmienia się kolej ponad ludów bytem, —
Lecz wiem, harmonji wszelkich zjawisk świadom,
Że się noc każda musi kończyć świtem.
Wiem, że jabłonie zakwitną po zimie
Kwieciem jabłoni, a wiśniowem — wiśnie, —
Choć nie wiem, kiedy — w łzach oczekiwana —
Nad moim sadem znów wiosna zabłyśnie.
Nie wiem, jednostki bywa-li udziałem
Zabiegów swoich owoc rwać dojrzały, —
Lecz trud pokoleń — nie Syzyfa pracą:
Wiem, że swą bryłę wtoczą na szczyt skały.
Nie wiem, czy jeszcze zdobywa wąwozy
Szarż Somosierskich junacka zuchwałość, —
Lecz niema takich niedostępnych wirchów,
Gdzie nie dosięgnie rozumna wytrwałość.
I wytrwałości tej w pielgrzymce bratniej
Słowo nadziei ślę i liść wawrzynu...
...Nie wiem, czy Słowo rozrywa łańcuchy,
Lecz wiem, że ono jest pochodnią Czynu.
(1909.)