Lament niewolnika

Nic mię nie boli, a płaczę, rzewliwy,
Nikt mnie nie więzi, a przecię teskliwy,
Łańcuch na szyjej noszę, poimany,
I w srogich pętach chodzę, okowany.
W płomieniu tonę, pałam pośród wody,
Boże, się pożal nieszczęsnej przygody!
Sam nie wiem dzisia, co się ze mną dzieje,
Straciłem wszytkich pociech mych nadzieje.
Okrutne dziewczę męstwa dokazuje
Nad tym, którego swobodą szafuje,
A przecię samej tylko, zniewolone,
Hołdować musi serce me strapione.
Płaczem się cieszę w tak ciężkiej niewoli,
Czekając takiej godziny, rychło li
Więźnia pocieszy, niewolnika swego,
Lub go przywróci do wolności jego,
Lub pożądaną ochłodą litości
Uśmierzy zapał serdecznej miłości,
A nie da skonać umierającemu
Ani się topić we łzach tonącemu.
Nie słychać pociech, miłosierdzie drogę
Zmyliło do mnie, trwogi zbyć nie mogę,
Strach mię przenika, bo się umrzeć boję,
A bez jej łaski o żywot nie stoję.
Zmiłuj się, dziewczę kochane, boć złości
Stan nie przystoi ani twej gładkości
Tyraństwo służy, nie twoja rzecz tracić
Niewinną duszę, ale, owszem, płacić
Szczyrość wdzięcznością, a miłować tego,
Który-ć się serca raz powierzył swego.
Bóg zna i karze wszytkie obłudności,
Jego się, Zosiu, bój za twe chytrości.
Ja-ć nie przestanę miłować cię z dusze,
Aż gdy odbieżeć świata z tobą muszę,
Ale ty nie w czas będziesz żałowała,
Gdy mię nie będziesz wskrzesić mocy miała.
Miłuj, nie zmyślaj obłudnej szczerości,
Bo sama szczyrość magnes prawdziwej miłości.

Czytaj dalej: Światowa rozkosz - Hieronim Morsztyn