Łyk rumu w świetle ogniska
Oto ostatni traktament.
Moja godzina już blizka.
Piszmy żołnierski testament.
Choć każdy z druhów mych przyzna
Żem mężnie nadstawiał życie,
Nie wielka po mnie spuścizna,
Nie bardzo się wzbogacicie.
Świadków mojego mozołu
Szynel i buty podarte,
Połóżcie ze mną do dołu,
I tak nie wiele to warte.
Lecz tą poświęconą książkę
W modlitwach zbrukane strony,
Medalion, różową wstążkę,
Oddajcie mej narzeczonej.
A gdy się kiedyś po latach
Spotkamy za życia progiem,
Cudowny w gwiazdach i kwiatach
Ślub weźmiem przed Panem Bogiem.
Miast gości to aniołowie
Ustawi się w długim rzędzie,
Mowę Kościuszko wypowie
A drużb Piotr święty będzie.
Co twoje — tem innych darzysz,
Gdy cel podróży daleki —
Szablę niech weźmie towarzysz,
Co zamknie moje powieki.
Niechaj odpiera nią razy,
Gdy bój rozpęta się krwawy.
Była w mem ręku bez skazy
Dla świętej dobyta sprawy.
Dogasa zwolna ognisko
Wysechł w manierce traktament.
Noc kona i świt już blizko,
Kończę ten krótki testament.
Już rozrządziłem spuścizną
Zdobytą w ciężkiej żołnierce.
Lecz Tobie, droga Ojczyzno
Zostawiam me czyste serce!
Źródło: Płomienie, Henryk Zbierzchowski, 1916.