Znikły gdzieś wrogów sylwetki zdradzieckie,
Na tę noc jedną pokój, pokój z wami.
Noc wigilijna, rozśmiana gwiazdami
Leje swe światło na rowy strzeleckie.
Szare postacie niby gnomy z bajki
Wyłażą cicho z rowów ciemnej paszczy,
Strząsają śnieżną pokrywę z swych płaszczy
I zapalają cygara lub fajki.
Nieliczna grupa otoczyła kołem
Miejsce, gdzie młody majstruje coś chłopiec.
Małą sosenkę wetknął w śnieżny kopiec
I patrzy wkoło obliczem wesołem.
Rój cacek znosi wnet żołnierska rzesza;
Podarki z domu od istot tak drogich.
Cukry, błyskotki, cały skarb ubogich
Każdy na drzewku tem ostrożnie wiesza.
Świeczki zatknięto na gałązek brzegu,
Pośrodku mnóstwo szklanych świecidełek,
I wnet choinka tysiącem światełek
Zabłysła cudnie na srebrzystym śniegu.
W niejednem oku błysły mokre krople
Na takie drogie sercu widowisko,
I łza niejedno zwilżyła wąsisko,
Na którem lśniły się lodowe sople.
Lecz w górze — w chmurach — gdzie odblask księżyca
Pieści się z chmurek opalową wełną,
Od jakichś widzów niezwykłych aż pełno.
Gdzie spojrzeć, szczęściem rozjaśnione lica.
Aniołki Boże — śliczne cherubinki,
Oparłszy główki na złożone piąstki,
Patrzą ciekawie z każdej nieba cząstki
Na cud błyszczący żołnierskiej choinki.
Źródło: Płomienie, Henryk Zbierzchowski, 1916.