I przyszła szara, wieczorna godzina,
Wszystko w naturze zcichło w jednej chwili...
Zanim się księżyc z poza wzgórz wychyli,
Zasuwa ugor jakaś martwość sina.
Wiatr zmarszczył lekko sennych wód powierzchnię
I między trawy ułożył się na dnie...
Czasem się promień na wód tafle kładnie,
Rozświetli głębie i bez śladu pierzchnie.
Za chwilę światła rozbłysną w tej ciszy
I noc zapali złotych gwiazd miriady...
Tak cicho... z wolna zasypiają kwiaty...
Zda się, że teraz ludzki duch usłyszy,
Jak w sinych chmurach dzień przekwita blady
I jak się rodzą jakieś złote światy.
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902.