Jedziemy — okna dzwonią — światło lampy chwiejne
Tańczy po brudnych ścianach... mój towarzysz usnął
Tak cicho... Anioł smutku skrzydłami mię musnął,
Turkot kół rodzi arie długie, beznadziejne.
Poza mną jakaś wizja niepewna i blada:
Uśmiechy, zwiędłe kwiaty, królewna tęskniąca...
Na szybach zamarzniętych usiadł sierp miesiąca,
Rój myśli powikłanych duszę mi opada.
I jest ich coraz więcej, nachodzą mię tłumnie,
Zrodzone w drganiu światła, w kół miarowym gwarze,
A wszystkie mają cudne, widziane gdzieś twarze...
Tylko zdziwione oczy obracają ku mnie
I z kół melodią długą, nudną, opętańczą,
W kącie na skraju ławki w żółtym świetle tańczą.
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902. Wiersz został unowocześniony.