Pani gwiazd złotych i smutku królowo,
W ciemnościach życia do ciebie się modlę,
Żem cię, syn własny, oszukiwał podle,
Udając wielkość myśli piorunową.
Żem był jak pielgrzym, co przez ugor idzie,
Pytając drogi pobladłemi usty,
Żem skrzydła szargał po domach rozpusty,
Chociaż coś we mnie łkało w niemym wstydzie —
Pozwól się tylko odrodzić odnowa,
Bo drzemie we mnie moc huraganowa
I zachowałem niby skarb w tej męce,
Kiedy mię porwie grzechu toń zdradziecka,
Ból — co nad wszystkiem załamuje ręce
I niezmącone jasne oczy dziecka.
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902.