Spowiedź

Jesień słodyczą z niebios się uśmiecha
Ogromnie jasna i ogromnie wielka,
I słucha letnich snów i szałów echa
Niby spowiedzi dziecka rodzicielka,
Co w swojej cichej i dobrej zadumie
Wszystko przebacza i wszystko rozumie.

Lato spowiada się jej wielkim płaczem,
Jak ten, co stracił swoją młodość całą
oto wraca bezdomnym tułaczem
Z sercem rozbitem i piersią zmartwiałą
I do nóg matki łkający przypada,
A ta mu ręką gładzi czoło blada.

Skarży się matce jesieni w niedoli
Zeschniętem kwieciem jabłonek i trześni,
Ziarnami, które nie wyrosły z roli,
Niewyśpiewanym hymnem ptasich pieśni,

Gromami, które bić nie miały siły
I same w sobie swe żary gasiły;

Niezebranemi na ścierniskach plony,
Blaskami słońca zgasłemi w przestrzeni,
Całą tragedyą potęgi straconej
Skarży się lato przebrzmiałe jesieni,
A jesień słucha w żałosnej zadumie:
Wszystko przebacza i wszystko rozumie.

Czytaj dalej: Gwiazdka - Bronisława Ostrowska