Słonko przygrzewa, piękny jest dzień
niebo i ziemia się śmieje.
Pójdź-że, Mopsiku, nie bądź-że leń!
Idziem na spacer w Aleje.

Wyszła Maniusia z Bobusiem swym,
a Mopsik ruszył też za nią;
choć był leniwy wszędzie jak w dym
iść musiał za swoją panią.

Maniusia siadła na ławce wnet,
Bobusia na ręce trzyma;
Mopsik, co ledwo strudzony szedł,
spojrzał smutnemi oczyma.

Smucił się w sercu leniwy Mops,
że tak warować wciąż musi,
zamiast, jak Bobuś, — zrobiwszy hops! —
siąść na kolanach Maniusi.

Maniusia dobrze o wszystkim wie,
zgaduje pieska udrękę,
lecz go nie weźmie na ręce swe,
boby jej zwalał sukienkę!

Czytaj dalej: Czworonożni przyjaciele - Józef Antoni Birkenmajer