Dopóki jeszcze w twej duszy niewinnej,
Jak gdyby pieśni nieprzebrzmiałej echem,
Błogo się szczebiot odzywa dziecinny,
Dopóty jeszcze niech Bóg dobroczynny
Dni twego życia osładza uśmiechem.
Lecz, kiedy poznasz niedole istnienia,
Czy w życiu własnem czy w braci twych losie,
Lecz, kiedy poznasz nietrwałość marzenia,
Którego zachód serce w grób zamienia —
O, wtedy ulgę odnajdziesz w łez rosie.
Dusza jest nasza jak lustro jeziora,
Co, choć się rankiem marszczy od zefiru —
Znów gładką falą toczy się z wieczora,
A tak młodości sielankowa pora
Długo nie pozna życiowego kiru.
Lecz, kiedy wichry zawieją jesienne —
W łonie swem niosąc miazmy tajemnicze:
Skalają kryształ w mroki bezpromienne,
W duszę cierpienia wleją bezimienne,
I łzami serce przetrawią dziewicze!
Obyś nie znała owych łez wewnętrznych,
Co serce krwawią niby furyj szpony:
Obyś nie znała nocy bezmiesięcznych,
Co nad mogiłą naszych rojeń wdzięcznych,
Brzmią nam jak głuchych rozczarowań dzwony.
Ach, tyle cierpień na tej biednej ziemi,
Od których serca boleją szlachetne,
Że nieraz w ogrom ich patrzymy niemi
I tak się przy nich czujem bezsilnemi,
Że łzy ronimy — łzy w czyny bezdzietne...
O, nie płacz, dziewczę, — taką łzą bezsilną,
Bo po nad pieśni — nad łzy — nad marzenia
Wyższą potęgą — i bardziej niemylną
Potęga serca, co swą pracą pilną
Łzawe pragnienia nasze w czyny zmienia.
Ach, tyle pracy jest dla naszej głowy,
Ach, tyle pracy dla serca i dłoni,
Że żyć nie godzien, kto błahe łzy roni
I nie dostrzega, jak świt błyska nowy
Promiennem jutrem z tej dziejowej toni.
Nie, nam nie wolno nadziei utracać,
Nie wolno padać we łzach samolubnych,
Nam trzeba winy dawnych wieków spłacać,
Nam trzeba glebę przyszłych dni zbogacać
I rzucić puchy melancholij zgubnych.
Pragnienie życia ma uśmiech na czole,
Pragnienie szczęścia idzie w świat z pogodą;
Wiosna w uśmiechy zdobi gaj i pole,
Natura budzi w każdym swym żywiole
Uśmiech nadzieją promienisty młodą.
Więc idź, dziewczyno, przez życiowe sploty
Z okiem pogodnem, z uśmiechów rumieńcem:
Idź zawsze pełna tej słodkiej tęsknoty,
Co jutro zdobi w błysk nadziei złotej
I krzepi ducha pod cierniowym wieńcem.