Zachód słońca

Autor:

 I.
Na zachodniej nieba stronie.
Błyszczy łuna gorejąca:
W pożegnalnej swej koronie
Lśni miedziany zachód słońca.

Chmury w nowych płyną szatach
Gwieździe gwiazd na pożegnanie;
Form tysiącem lśnią w szkarłatach,
Przez niebieskie mknąc otchłanie.

Od promiennej miedzi słońca
Wszystkie barwy się promienią:
Seledynów smuga drżąca —
Z szafirami — i z czerwienią

I z fioletem się zaplata —
I w srebrzyste mgły się wtula:
Schodzi — schodzi już ze świata
Rubinowa słońca kula.

 II.
Zachód słońca... Szafirowa
Druga niebios połowica
Lśni przeczysta. Gwiazda nowa
Błyska na niej... Wschód księżyca.

Błysła na niej twarz mięsiąca
W złotej pełni swej rumieńcach
I witała kulę słońca,
Które szło w ognistych wieńcach.

I błyszczały przeciw sobie
Dwie olbrzymie gwiazdy ziemi:
Słońce w pożegnalnej dobie,
Miesiąc blaski lśniąc nowemi.

I błyszczały na błękitach
Promieniste dwie purpury:
Miesiąc — w pełni nowej świtach,
Słońce — płynąc już za góry.

 III.
I powoli miesiąc wschodzi
Coraz wyżej na szafiry;
I powoli słońce schodzi
W niewiadomej nocy kiry.

Bladła z wolna tarcza słońca,
Aż dukatem złotym błysła;
Bladła z wolna twarz miesiąca,
Aż talarem srebrnym zwisła.

I żegnały się powoli
Jak w siostrzanych uściśnieniach,
Dzień w upojeń aureoli —
Noc w promieniach i marzeniach.

I żegnały się powoli
Jak dwa duchy promieniste —
Nieprzerwanej złotej doli
Dobre prządki wiekuiste.

 IV.
Gdybyż zawsze się spływały
Zachód słońca — wschód księżyca —
Gdybyż serca nie zaznały,
Czym niedoli jest krwawica!

Lecz bywają długie nowie!
I gdy słońce zejdzie z nieba —
Włada ciemność i pustkowie,
A nam zawsze gwiazd potrzeba!

Czytaj dalej: Lilith - Antoni Lange