Nie jestem liryk. We mnie biją wody
Jakichś tragicznych bezdeni posępnych:
W poświstach wichru, gromach niepogody,
Ku lodom pustyń dążę niedostępnych.
Jeśli gdzie dzwonią jakie pieśni sielskie —
Wiem — nie mej duszy pieśń ta towarzyszy;
Mnie ominęły jej skrzydła anielskie,
I tylko tęsknię do tych skrzydeł ciszy.
Burza jest moim wieczystym żywiołem,
Ale to burza niewidzialna ducha:
Kto na mnie patrzy, roi, że usnąłem,
A we mnie wicher za wichrem wybucha.
Czy nigdy, nigdy nie ustaną burze?
Więc rzekłem: Kwiaty niech mam ku ozdobie!
Róże chowałem i zakwitły róże,
Lecz róże czarne, jak kiry na grobie.