Ksiądz proboszcz na kazaniu o litości gadał,
I cnotę miłosierdzia nad inne przekładał.
Mówił, że to biednemu dany kubek wody
Na sądzie ostatecznym nie ujdzie nagrody.
Słysząc to lichwiarz Grzegorz, począł kiwać głową,
Tak był bardzo przejęty kazania osnową.
I myślał, jak on wielką odbierze nagrodę,
Gdy codzień w jego studni czerpie zawsze wodę
Nie kubkiem, lecz konewką stara komornica,
A nic za to nie daje, stara niewdzięcznica.
Czasem tylko służącej w domu co pomoże,
A wybrała już w studni wody całe morze.
Ksiądz proboszcz znowu dalej tak z ambony każe:
Słuchajcie, nielitośni skąpcy i lichwiarze!
Z was ani jeden, jeden zbawić się nie może!
Jedna łezka sieroty to przeważa morze,
A wieleż to wdów, sierot łez na waszej duszy,
Której litość, uczucie nigdy nie poruszy.
Słysząc znów lichwiarz Grzegorz tę proboszcza mowę
Zamiast pokiwać głową, poskrobał się w głowę.