Jako po wdzięcznym utęskniona synie,
Który gdzieś w obcej przebywa krainie;
Po niezbrodzonych odmętach wzrok toczy,
I łzami matka smutne zlewa oczy;
Już mierzy czasy, już leniwej łodzi
I żaglom łaje i morskiej powodzi;
Już Eolowi co wiatrami włada,
Czy słońce wstaje, czy w bezdno zapada;
Więc gdy fortunną nieba zdarzą chwilę,
Że go ogląda i uściska mile;
O któraż Muza znajdzie się tak mówna,
Co jej weselu rymem swym wyrówna? —
Tak dom twój zacny, tak ojczyzna miła
W twej niebytności smutne dni pędziła;
Czekając, rychło czas luby nastanie,
Co cię da ujrzeć, o Polski kochanie!
Lecz już czas przykry czarne zemknął konie;
Znowu cię widzi na swym Polska łonie:
Widzi i nieco żal koi serdeczny,
W który ją wprawił wyrok niebios wieczny.
Trudno nie boleć, gdy srodze dolega,
Trudniej, gdy każdy w złej chwili odbiega:
I choć pogląda na swych dni ostatki,
Ratować nie chce utrapionej matki.
Czyż ludzie ptastwem niewdzięcznym Strymonu,
Które, ostrego czując lód Tryonu,
Odbiega domu i tam tylko leci,
Gdzie promień słońca żywsze ognie nieci?
Niema statecznej na świecie ojczyzny;
Spasszy licznemi stadami kraj żyzny,
Rzuca, gdy nań mróz srogie wrzuci pęta,
I cierpieć nie chce jak drugie ptaszęta.
Tuś się urodził, ptaku nieżyczliwy,
Tuś uwił gniazdo, tuś obiadał niwy,
Tuś mile bujał! czemu w czas żałosny
Nie czekasz z nami prędkowrotnej wiosny?
Niezawsze z Alpów szumne wiatry wieją;
Radość i smutek przechodzą koleją:
Dziś się ponurym płaszczem dzień zachmurzy,
Jutro swe cugi z wód słońce wynurzy.
I ten, co wieczne z cedry kruszy sośnie,
I co krzewistym na Libanie rośnie,
Co morskie brody, hucząc, z gruntu ryje,
Po chwili Auster dumną złamie szyję.
Ten się ojczyzny zwać synem prawdziwym,
Cny książę, może, który bądź życzliwym
Fortuna okiem, bądź smutnym nań rzuci;
Wesół z wesołą, z płaczącą się smuci.
Nie strzymały cię Sekwany kwiecistej
Rozkoszne grody; gdzie więc wiekuisty
Rej wodzi pokój i z wież się swych śmieje,
Patrząc na Marsa łuny i turnieje.
Ani cię w swoich murach, niebotyczny
Długo Albion bawił, choć mu liczny
Dań niesie Murzyn i to wszystko pławi,
Czym się najmilej oko z sercem bawi.
Milsze ć sarmackie i lasy i śniegi,
Niźli zachodnich państw ozdobne brzegi:
Milszy-ć kraj własny, choć w nim los okrutny
Niestety! światu czyni widok smutny.
Tak z Trojańskiego pędząc łódź pogromu
Grecki bohatyr do wdzięcznego domu,
Wzdychał Ulisses: o któraż godzina
Da z ojczystego ujrzeć dym komina!
Zacny rycerzu, czemu ladajaki
Widzieć tęskliwie pragniesz kraj Itaki?
Skały-ć to tylko, przerwy nieprzebyte,
Głuche ostępy, pola nieużyte.
Sędziwy Laert grobu tyka stopą;
Nie wiesz, co się z twą dzieje Penelopą.
I twój Telemak (ach, pożal się, Boże!)
Podobno w ksieńcach rybich zaległ łoże.
Smutek tam wszędy, a tu zaś królowa
Cyrce darować wszytko ci gotowa;
Jakie ma tylko ziemia, morze dary,
I co jej mogą wielowładne czary.
Tu piękna wiosna, tu źrzódeł kryształy,
Tu ogród z różnych kwiatów wiecznotrwały,
Tu pałac złoty, tu zefiry chłodne,
Tu wdzięczne ptastwo, drzewa słodkopłodne.
Tu nigdy trąby chrapliwej Gradywa
Brzęku nie słychać: nigdy jędza mściwa
Nie sieje gniewów, ani krwią zbroczona
Żnie laurów z pożóg i śmierci Bellona.
Same się róże pod stopami rodzą,
Same owoce z drzew do rąk przychodzą;
Wszytko się świeci i wabi i śmieje.
Wszak tam ojczyzna, gdzie się dobrze dzieje!
Niech się ten, rzecze, w miękkim życiu pieści,
Kto nosi serce i umysł niewieści.
Ja sławy szukam, a to jeszcze rzadkiej,
Którą los trudny daje i przypadki.
Tak jest, o zacny książę! nie przebyte
W rozkoszach życie czyni znakomite
W ojczyźnie męże: drzeć mu się przez skały,
Kto chce na górze pięknej stanąć chwały.
W szczęściu być wielkim mierny rozum zdoła;
Lecz, gdy się płoche rozbiegają koła
Chytrej bogini: ten mi wielkim będzie,
Kto jej na karku zuchwałym usiędzie.
Jużeś powrócił na ten plac, gdzie sama
Mądrość i cnota, najlepsza jest tama
Srogim wylewom i okrutnej fali,
Która się zewsząd gwałtem na nas wali.
Tu pokaż, ktoś jest, i krew jesteś czyja!
Bierz z dzieł przykłady i ojca i stryja:
Z tych-to sędziwych dwu Nestorów pary
Ma Polska mocne twierdze i filary.
A jeśli duchy nie mylą mię wieszcze,
Bóg to za życia twego zdarzy jeszcze,
Że za twą pracą ujrzy Lecha plemię,
Z czego się słusznie obce chlubią ziemie.