Śmiéj się zewnątrz, a nie czuj i kropli wesela.
Bój się od żony własnéj i od przyjaciela.
Czyń dobrze, a wdzięczności nie odbieraj za to.
Służ długo, a żegnaj się na wieki z zapłatą.
Nikomu, co masz w sercu, nie otwieraj cale.
Pożyczaj, a potym się prawuj w trybunale.
Kochaj bez wzajemności, pracuj bez nagrody.
Czekaj sądu do śmierci, nim swéj dojdziesz szkody.
Prawdziwie, niémasz teraz szczerości na świecie:
Każdy ma cukier w uściech, a jad w sercu gniecie.
Wszystko poszło na nice, wszystko wyszło z miary:
Rzadkie małżeństwo ślubnéj dochowuje wiary.
Podłość umysł osiadła, zysk nikczemny żądze.
Fraszka Bóg, król, ojczyzna, byleś miał pieniądze.
Interes chytre w cnotę przystroił wykręty.
Mów prawdę, to cię miedzy postrzygą natręty.
Szczery się głupcem zowie, niewinny prostakiem.
Hańba żyć miedzy złemi, a nie zostać takiem.
Każdy sobie sumnienie czyni z własnéj chęci
I słuszności pozorem jawne zbrodnie święci.
Głuchy na wszystko, kiedy o prywatę chodzi;
Biało z czarnym, lód z ogniem łatwo dla niéj zgodzi.
Rozum gwałtem przymusza, by mu chwalił, co chce;
I wilk znalazł przyczynę, gdy chciał pozrzéć owcę.
Dawniéj szły karne chęci zawsze za rozumem,
Teraz sam za ich chodzi rozhukany tłumem;
Ni dla siebie innego chce znać przewodnika,
Tylko to, co mu lubo i co go dotyka.
Istny łotr, że mu żaden nie śmie utrzéć buty,
Mniema, że są dla słabych pisane statuty;
Że nędza czyni winnym, a kto ma potęgę,
To anioł, choć łże, zbija, choć łamie przysięgę.
Wszystko mu wolno broić, byle wlazł na górę.
U możnych mieni zbrodnia imię i naturę.
Jam rabuś, mówił tam ktoś do pogromcy świata,
Że pod memi żaglami pływa jedna bata,
A tyś bohatyr niezrównany, czasem,
Żeś pływającym morze zabudował lasem.
Jakby ten tylko winnym miał zostawać zgoła,
Kto się sprawiedliwości oprzéć nie wydoła.
A przed kim same sądy drżéć i klękać muszą,
Nic to, chociaż niejeden przypłacił mu duszą.
To gospodarz, co gwałtem kmiece łzy połyka;
Wierutny szalbierz nosi imię polityka.
Potwarca się gorliwym nazywa bezwstydnie;
Gnuśny leniuch spokojnym, że w ospalstwie brzydnie.
Wszystkie zgoła występki czystą u nich cnotą,
Że ich nieco przykrasił los zwierzchnią pozłotą.
Mieszaj, zdradzaj, kłam śmiało, będziesz panem pewnie;
Bojaźliwa niewinność płacze w kącie rzewnie.
Na wysokich zbyt drzewach złote jabłka siedzą;
Krucy je tylko sprośni, lub sroki objedzą,
Tucząc brzuchy pięknemi darami ładowne,
A pod niemi mrą głodem mróweczki pracowne.
Pierwéj honor za cnotą chodził poufale.
Przekuli w stal wiek złoty piekielni kowale.
Kto czego chce dokazać, a widzi, że trudno,
Niech tylko wdzieje na się postawę obłudną,
Niech się na piękne słówka, na umizgi sili;
Upewniam, że się w swoich żądzach nie omyli.
A gdy żądany skutek odbierze nadzieja,
Będzie nieprzyjacielem swego dobrodzieja.
I co się pierwéj lizał, chcąc go zyskać sobie,
Odbieży brzydki zmiennik w niepomyślnéj dobie.
Uprzejma miłość gdzieś tam tuła się za światem.
Za szczęściem, jak jaskółki biegamy za latem.
Każdy myśli, żeby się tylko ubogacił.
Masz przyjaciela, boś mu sowicie zapłacił;
Masz żonę, aleś dobrze u ojca ją kupił;
Kocha cię twój braciszek, bo cię setnie złupił.
Chwalisz sługę z obrotu; wierzę temu snadnie:
Musi ten rzesko służyć, kto cię rzesko kradnie.
I płeć biała nad tobą prawie serce roni,
Ale za to szkatuła prawie resztą goni.
Jeśli są jakie, wszystkie będą sprzyjać światy;
Karm tylko, pój, odziewaj i dawaj dukaty.
A gdy się wątek urwie, każdy, co ci sprzyjał,
Będzie twój dom, choć sucho, zdaleka omijał.
Niémasz, powtórnie mówię, szczerości na ziemi:
Znakami się łudzimy tylko powierzchnemi.
Przyjaźń na oświadczeniach zasadza się licha:
Święty, co ręce składa, a ustawnie wzdycha;
Pokorny, co się kłania; uczony, co śmiele
Gada aż nadto, miedzy nieukami wiele.
A w tym wszystkim byś nie miał sumnienia gryzoty,
Dosyć jest nie miéć tylko na czele sromoty.