Listy z podróży do Ameryki – streszczenie

Autorka streszczenia: Aleksandra Sędłakowska. Redakcja: Anna Łuszczak.

„Listy z podróży do Ameryki” to reportażowy cykl Henryka Sienkiewicza, pisany w latach 1876-1877. Zbiór stanowi bardzo istotne dla polskiej literatury dzieło, będące zapisem pobytu pisarza w Ameryce Północnej. „Listy…” były na bieżąco publikowane we fragmentach w „Gazecie Polskiej”, a w 1880 r. doczekały się wydania w formie książkowej. 

Spis treści

Listy z podróży do Ameryki – streszczenie krótkie

„Listy z podróży do Ameryki” Henryka Sienkiewicza to zbiór relacji z jego podróży do Stanów Zjednoczonych w latach 1876-1877. W swoich listach Sienkiewicz dzieli się wrażeniami z pobytu w Nowym Jorku. Zachwyca się nowoczesnością miasta i prędkością jego rozwoju. Podziwia amerykańską cywilizację i różnice między nią a Europą, zwracając uwagę na innowacje technologiczne i społeczną mobilność, odzwierciedlającą dynamiczny charakter amerykańskiego społeczeństwa.

Podczas swojej podróży przez Stany Zjednoczone, w tym Kalifornię i Teksas, Sienkiewicz opisuje różnorodność krajobrazów, od miejskich aglomeracji po dzikie, malownicze tereny. Zachwyca go piękno amerykańskiej przyrody, szczególnie kiedy zauważa zmiany w scenerii i bogactwo dzikich krajobrazów.

W listach porusza również kwestie społeczne i kulturowe, opisując amerykańskie społeczeństwo jako zróżnicowane i pełne śmiałości. Porównuje amerykański styl życia, zwyczaje i mentalność z tymi, jakie zna z rodzimej Europy, zwracając uwagę na unikalne cechy i różnice. Sienkiewicz relacjonuje swoje spotkania z różnymi osobami, zarówno z podróżnikami, jak i z mieszkańcami Stanów Zjednoczonych, co wzbogaca jego ujęcie Ameryki.

Autor zastanawia się także nad rozwojem cywilizacyjnym i przyszłością Ameryki. Zauważa, że Stany Zjednoczone są przykładem państwa, które dynamicznie rozwija się oraz jest innowacyjne i nowoczesne, co może stanowić inspirację dla mieszkańców innych krajów. W swoich końcowych uwagach podsumowuje swoje doświadczenia z podróży, podkreślając znaczenie Ameryki jako kraju o ogromnym potencjale i wpływie na globalny rozwój.

„Listy z podróży do Ameryki” są znaczącym dziełem, nie tylko wzbogacającym literaturę o obraz społeczeństwa i kultury Ameryki końca XIX wieku, ale także oferującym pogłębione refleksje na temat cywilizacji i rozwoju społecznego.

Listy z podróży do Ameryki – streszczenie szczegółowe

Wstęp

W literackim życiu zdarzają się niespodziewane sytuacje, na przykład takie jak nagła decyzja o podróży do Ameryki. Autor ironicznie stwierdza, że nic go już nie zdziwi. Wieść o planowanej podróży przez Niemcy, Francję, Anglię i Atlantyk aż do San Francisco wydaje mu się nierealna. Po rozmowie z nieznajomym dżentelmenem z Poznańskiego, proszącym go o list polecający do Ameryki, autor postanawia wyruszyć w podróż. Chce uciec od codziennych problemów i krytyki, a także pragnie zaznać przygody i poznać nowe lądy. Postanawia skorzystać z okazji, by spełnić polecenia lekarza i pisać w amerykańskiej nocy, co odpowiada europejskiemu dniowi.

Narrator opowiada o swoich staraniach o paszport na wyjazd do Ameryki, co w jego środowisku było wtedy rzadkością. Wyobraża sobie, że po powrocie będzie postrzegany jako lokalny bohater. Po zdobyciu odpowiednich dokumentów udał się do konsulatu, gdzie urzędnik, pragnąc osobiście wystawić wizę, wyciągnął pieczęcie i lak. Po pewnych trudnościach z biurokracją, wybrał się na pożegnalny obiad z przyjaciółmi

Po spotkaniu narrator ruszył na dworzec, gdzie od razu pojawiły się pierwsze problemy, ale ostatecznie wsiadł do pociągu. Wkrótce dotarł do Berlina, a następnie do Kolonii. W hotelu podziwiał widok na katedrę, wprowadzający go w stan zadumy nad religią i historią. Wkrótce dołączył do niego mężczyzna, który zbagatelizował piękno budynku, proponując koniak. Narrator odmówił i po chwili przyszedł inny towarzysz – to z nim miał jechać w dalszą podróż. Mimo zmęczenia, Sienkiewicz zdecydował się kontynuować podróż do Londynu.

Narrator wraz z towarzyszem wsiedli do pociągu, gdzie spotkali Francuza. Ten wykazał się stereotypową ignorancją, sądząc, że Polska leży blisko Hercegowiny i Turcji. Wkrótce rozmowa przerodziła się w dyskusję o polityce. Francuz fantazjował o podbojach i zmianach granic, co doprowadziło do tego, że „zaanektował” nawet Berlin i „uwięził” Bismarcka. W końcu Francuz zasnął, narrator i jego towarzysz podążyli jego śladem. Na granicy belgijskiej zostali jedynie narrator i jego towarzysz. Po krótkiej rewizji bagażu, zjedli kolację, wypili wino i kontynuowali podróż do Brukseli.

W Brukseli narrator miał okazję odświeżyć wspomnienia sprzed dwóch lat, spacerując po mieście i podziwiając jego spokojną, harmonijną aurę. Wrócił na dworzec, gdzie jego towarzysz był w trakcie posiłku i jadł wielkiego pieroga. Do pociągu dołączył otyły mężczyzna, nauczyciel tańca. Zaproponował lekcje tańca w Lille, na co kompan Sienkiewicza stwierdził, że chętnie skorzystają, ale wracając z Ameryki.

Podczas podróży przez Pikardię, bogaty i fabryczny region, narrator zauważył wszechobecne znaki wiosny. Do Calais dotarli około południa, gdzie spotkali komiwojażera, który przewidywał złą pogodę na kanale La Manche. Po krótkim zamieszaniu wsiedli na statek, na którym mieli przypłynąć do Douvru. Narrator zauważył kapitana wkładającego gumowy płaszcz, co zapowiadało burzę. Widok majtka rozstawiającego miski na pokładzie potwierdził jego obawy. Statek w końcu wyruszył, kołysząc się na wzburzonym morzu.

I Pobyt w Londynie i podróż do Liverpoolu

W tym rozdziale relacjonowany jest fragment podróży z Calais do Londynu, przez kanał La Manche. Narrator, po półtoragodzinnej, wyczerpującej przeprawie przez burzliwe morze, w końcu dostrzega Douvres (Dover) na horyzoncie. Warunki pogodowe są niekorzystne, co potęguje mroczny i przygnębiający nastrój. Kiedy wpływa do portu, zderza się z widokiem wysokich, białych klifów na tle czarnych wód, co przypomina mu krajobraz z piekielnych wizji Dantego.

Podczas podróży promem, autor spotyka swoich towarzyszy podróży, w tym wiejskiego obywatela rozmyślającego o swoim gospodarstwie. Na pokładzie zauważa dwa maszty rozbitego okrętu, nad którym krążą ptaki. Dowiaduje się od młodego miczmana, że został on zatopiony przez pruski statek Frankonia, co spowodowało śmierć około trzydziestu ludzi. Jego kapitan został postawiony przed sądem.

Po dotarciu do portu, podróżnicy przesiadają się do pociągu i ruszają w stronę Londynu. Autor opisuje swoje obserwacje dotyczące angielskiej kolei, podziwiając jej szybkość i porównując ją z rodzimymi kolejami, na korzyść Polski. Sienkiewicz opisuje Londyn jako miasto spowite dymem, które przypomina morze dachów, kominów i wież kościelnych. Już zmęczony podróżą, udaje się do hotelu Charing Cross, gdzie ma problem z porozumieniem się z obsługą z powodu braku znajomości angielskiego.

Autor zauważa różnice kulturowe między Anglią a innymi krajami, krytykując niektóre aspekty życia mieszkańców, ale jednocześnie podziwiając ich postęp i pragmatyzm. Planował nauczyć się angielskiego, aby w przyszłości uniknąć problemów. Następnie narrator opisuje swoje doświadczenia z angielską obsługą hotelową, wydającą się być mniej uprzejma niż francuska. Wspomina też o konieczności zakupu gumowych płaszczy na podróż przez ocean, co było jednak utrudnione przez nietrzeźwość sprzedawców.

Nadszedł czas na jednodniową wycieczkę po Londynie. Narrator zaczyna od podziwiania Westminsteru, gdzie widzi adwokatów i sędziów w tradycyjnych perukach, British Museum z jego bogatymi zbiorami, ogrodu zoologicznego, kościoła św. Pawła oraz innych zabytków miasta. Mimo że Londyn jest ogromnym i ruchliwym miastem, narrator ocenia jego wygląd jako posępny w porównaniu ze „złotym Paryżem”.

Następnie narrator opisuje Hyde Park, gdzie spotyka eleganckie kobiety i mężczyzn na koniach oraz w powozach. Podziwia urodę kobiet, określa je jako anielskie, idealne i nieobarczone troskami codziennego życia. Kontrastuje to z widokiem biednego chłopca, skazanego na życie w nędzy i pracy przy robieniu pudełek. Narrator porównuje jego sytuację do potępienia, w odróżnieniu od uprzywilejowanych arystokratycznych kobiet.

Opisuje także przejażdżkę londyńskim metrem, które, mimo że jest duszne i ciasne, pozwala szybko przemieszczać się po mieście. Spotyka tam różnorodne postacie, w tym młodą Irlandkę karmiącą dziecko i robotników wracających z pracy.

Sienkiewicz przygląda się zwyczajowym scenom na londyńskich ulicach, na których zauważa bezpieczeństwo i porządek, jakie panują dzięki obecności policji. Opisuje, jak Anglicy, w przeciwieństwie do cudzoziemców, nie zaczepiają samotnych kobiet na ulicy, co podkreśla różnicę w obyczajach.

Kończąc swój dzień, narrator opisuje bójkę, będącą widokiem pospolitym na londyńskich ulicach. Zauważa, jak miejscowe społeczeństwo reguluje takie konflikty. Na koniec zwraca uwagę na dom pomalowany na żółto, który okazuje się być schroniskiem dla „zbłąkanych dziewcząt” pragnących wrócić na drogę cnoty. Narrator chwali ten rodzaj instytucji, oferujących nadzieję i pomoc dla kobiet chcących poprawić swoje życie, choć przyznaje, że droga do odkupienia bywa bardzo trudna.

W ciemną, zimną i deszczową noc wychudzona ręka pociąga za dzwonek w bramie „Żółtego domu”. W odpowiedzi nie słychać groźnego warczenia psa ani pytania stróża nocnego. Drzwi otwierają się cicho, ukazując ciemny korytarz. Ciepła, łagodna dłoń bierze zziębniętą rękę nieszczęśliwej osoby i prowadzi ją do środka, bez zadawania pytań o jej tożsamość czy przeszłość.

Kobieta znajduje się w małym schludnym pokoiku z czystym łóżkiem, ciepłym posiłkiem na stole, lampą i Biblią. Nad łóżkiem widnieje obraz Chrystusa, patrzącego na nią łagodnym wzrokiem. Głodna kobieta rzuca się na jedzenie, a następnie niespokojnie chodzi po pokoju, nie mogąc zebrać myśli i zastanawiając się, czy nie straciła zmysłów.

Drzwi otwierają się ponownie, wchodzi starszy mężczyzna o ojcowskiej twarzy, który przedstawia się jako doktor i pyta, czy kobieta jest chora. Po krótkiej rozmowie i sprawdzeniu pulsu, doktor życzy jej dobranoc, zalecając modlitwę przed snem. Kobieta zostaje sama, odczuwa osłupienie, a następnie wybucha płaczem i chce uklęknąć przed obrazem Chrystusa. Nie może jednak tego zrobić w swoim jaskrawym stroju z oznakami hańby. Znajduje obok skromną sukienkę, przebiera się i długo modli.

Następnego dnia, ubrana skromnie i z gładko uczesanymi włosami, nie poznaje samej siebie. Na śniadaniu spotyka inne kobiety, które traktują ją jak siostrę i nie pytają o przeszłość. Znajduje się wśród towarzyszek i dobroczynnych dam, one również traktują ją jak równą sobie. Nikt nie wspomina o jej przeszłości, co przywraca jej spokój i ufność.

W „Żółtym domu” czas upływa na modlitwie, pracy ręcznej, nauce i rozrywkach. Kobiety uczą się zapominać o swojej przeszłości, otoczone atmosferą czystości, pracy i spokoju. Uczą się również umiejętności zarobkowych, mogących przydać się im w przyszłości. Najlepsze robotnice i służące wychodzą z tego domu, a młodsze często wychodzą za mąż, stając się dobrymi żonami i matkami.

Opowieść kończy się refleksją narratora nad różnicami między angielskimi instytucjami dobroczynnymi, a tymi znanymi mu z innego kraju, które często skupiają się bardziej na formalnościach i publicznym wizerunku niż na rzeczywistej pomocy potrzebującym.

Po przyjeździe na dworzec bohaterowie zastali swoje bagaże w ogromnej, niemal pustej czerwonej sali, gdzie jedynym dźwiękiem był tykający zegar. Urzędnik biletowy, pochłonięty okręcaniem klucza na palcu, nie zwracał na nich uwagi. Po kupieniu biletów, bohaterowie poprosili jednego z pracowników dworca o pomoc w przetransportowaniu bagaży, na co ten odpowiedział, że bagaże są już w pociągu. Po odjeździe pociągu z Londynu podróżnicy obserwowali miasto znikające za oknami, a potem mijali fabryki i piece do topienia żelaza, które przypominały obraz piekła. W miarę upływu czasu współpasażerowie zapadali w sen. Gdy zaczęło świtać, bohaterowie dotarli do Liverpoolu.

Liverpool okazał się typowym angielskim miastem z ceglastymi domami i spokojną atmosferą. Silny wiatr od morza wskazywał na bliskość portu. Mając jeszcze trochę czasu do wypłynięcia statku, zatrzymali się w hotelu wdowy Clynton, gdzie uroczyście przyjął ich Irlandczyk. Po śniadaniu wdowa i jej córka pożegnały ich ciepło, a bohaterowie ruszyli do portu.

Podróżnicy wsiedli na mały parowiec, jaki miał ich przetransportować do większego statku, Germanika. Na okręcie panował tłok, a pasażerowie żegnali się i płakali. Po dotarciu do Germanika, bohaterowie byli pod wrażeniem jego ogromu i potęgi. Statek, należący do Towarzystwa Biała Gwiazda, był imponujący i budził zaufanie, że podróż przez ocean będzie bezpieczna.

Fragment kończy się wejściem na pokład Germanika i przygotowaniami do wypłynięcia w czwartek, 23 lutego.

II Z Oceanu

Pod koniec dnia pasażerowie wsiedli na parowiec „Germanicus”, jeden z najpotężniejszych statków linii White Star, który miał ich zabrać do Ameryki. Statek, kursujący między Liverpoolem a Nowym Jorkiem, wyruszył w spokoju z Morza Irlandzkiego, fale lekko kołysały ogromnym okrętem, a pogoda była piękna. Po kilku godzinach rejsu, brzeg zniknął w mroku, statek płynął w stronę Atlantyku.

Następnego ranka „Germanicus” dotarł do Queenstown, portu na południowym cyplu Irlandii, skąd miał kontynuować podróż na zachód, do Nowego Jorku. Queenstown, opisany jako niezdobyta przez Anglików forteca, był miejscem, gdzie kończyło się Morze Irlandzkie, a zaczynał Atlantyk. Większość statków podróżujących między Anglią a Ameryką zatrzymywała się tutaj na krótki postój.

Na statku „Germanicus” odbywało się właśnie wyładowywanie pasażerów i towarów z małego parowca, który przywiózł nowych pasażerów, w tym wielu emigrantów z rodzinami, pakunkami i nadzieją na lepsze życie w Ameryce. Mały parowiec przywiózł także sprzedawców. Jedna dziewczyna sprzedawała pomarańcze, co przyciągnęło uwagę pasażerów rzucających jej pieniądze i żarty z pokładu statku. Po zakończeniu załadunku mały parowiec odpłynął z listami, które pasażerowie napisali do swoich bliskich.

Podczas gdy statek ruszał, niektórzy pasażerowie byli zaniepokojeni pogodą, ale większość starała się zachować spokój. Na pokładzie zaczęły się rozmowy o doświadczeniu kapitana, który, choć niektórzy twierdzili, że był kompetentnym marynarzem, nie miał jeszcze okazji dowodzić podczas żadnego wypadku.

Po obiedzie pogoda zaczęła się pogarszać, a kołysanie statku stało się bardziej wyraźne. Wiatr wzmógł się, co sprawiło, że wiele osób poczuło się źle i zaczęło schodzić do swoich kajut. Na pokładzie pozostało tylko kilka osób, w tym młoda para amerykańska, doktor i inny pasażer. Rozmowy między nimi dotyczyły warunków pogodowych i objawów choroby morskiej.

Młoda dama okazała się być w bardzo złym stanie i wkrótce zniknęła z pokładu. Pasażerowie borykali się z objawami choroby morskiej, a na obiad przyszło im zmagać się z silnym kołysaniem statku. Pomimo wykwintnych potraw, jedzenie nie przynosiło pocieszenia, a atmosfera stawała się jeszcze bardziej ponura. Narrator czuje się intelektualnie zmęczony i przytłoczony w salonie, gdzie czas płynie wolniej i umysł staje się coraz bardziej tępy. Po wypiciu czarnej kawy, wybiera się na pokład, gdzie ciemność i szum oceanu tworzą mistyczną atmosferę

W nocy statek zmaga się z silnym wiatrem i wzburzonymi wodami. Burza narasta, a fale są ogromne, przypominają góry. Panuje zamęt: ludzie biegają, a okręt kołysze się chaotycznie. W nocy narrator i towarzysze są zmuszeni do opuszczenia pokładu i udania się do swoich kajut.

W ciągu dnia burza nie ustępuje, a statek kołysze się jeszcze bardziej. Narrator próbuje znaleźć wytchnienie w smoking-roomie, ale atmosfera jest tam równie przytłaczająca. Przechodząc do swojej kajuty, odkrywa jej skromne warunki: mały, ale schludny pokój z podstawowym wyposażeniem.

Podczas burzy statek z trudem utrzymuje kurs. Fale zalewają górny pokład, a jedzenie na lunchu staje się prawdziwą sztuką przetrwania. Wszyscy pasażerowie muszą radzić sobie z niesprzyjającymi warunkami: przewracającymi się talerzami, rozlewającą się zupą i chaosem w restauracji.

Po burzy, gdy pogoda zaczyna się poprawiać, ludzie znów zaczynają się rozluźniać, żartując i opowiadając o złej pogodzie, która spędziła im sen z powiek. Narrator zauważa różnice w zachowaniu pasażerów, ich ubiorze oraz ich manierach, co podkreśla zróżnicowanie społeczne i narodowe wśród podróżnych.

Po południu na horyzoncie pojawia się okręt, co wzbudza zainteresowanie pasażerów. Każdy staje na pokładzie, aby przyjrzeć się statkowi. Zaczynają się dyskusje i zakłady na temat tożsamości okrętu: niektórzy uważają, że to jeden z Cunardów, inni twierdzą, że to Alan lub Somerya. W końcu okazuje się, że to potężny biało malowany parowiec, który szybko znika z widoku.

W nocy z niedzieli na poniedziałek statek zostaje złapany przez burzę, której nikt nie zauważył, gdyż wszyscy spali spokojnie. Wicher przyciąga dwie ogromne góry lodowe, które grożą zgnieceniem statku. Kapitan, w obawie przed katastrofą, zarządza spuszczenie żagli i wygaszenie ognia w maszynie, co pozwala uniknąć zderzenia. W miarę jak statek miotany falami oddala się od lodowych gór, kapitan decyduje się na pełną parę i zostawia niebezpieczne przeszkody za sobą. Rano pasażerowie dowiadują się, że kapitan uratował ich od śmierci, co sprawia, że staje się on bohaterem w oczach pasażerów, choć sam nie potrafi przyjąć tego tytułu.

Codzienne życie na statku staje się coraz bardziej nudne, mimo że pasażerowie są zachwyceni zbliżającą się perspektywą dotarcia do lądu. Mewy, które śledzą statek, zwiastują bliskość brzegu. Po kilku dniach oczekiwania na pogodne warunki, statek zbliża się do piaszczystych brzegów Newfoundland, jednak brzegów jeszcze nie widać. Czasami pojawia się cień wieloryba, ale mija, zanim pasażerowie zdążą dostrzec go dokładnie.

Szóstego dnia podróży na statku odbywa się koncert. Pogoda jest piękna, a koncert zaczyna się od przemowy, w jakiej zapowiedziano znakomite artystki i artystów. Niestety, występy są rozczarowujące: wykonania są nieudane, a śpiewacy mają kiepskie umiejętności. Amerykańska publiczność jednak jest zachwycona i nie szczędzi oklasków. Po koncercie odbywa się uroczysty obiad z toastami na cześć kapitana Kennedy'ego

Następnego dnia statek zbliża się do portu w Nowym Jorku. Na pokładzie panuje radość. Kiedy wreszcie pojawia się miasto, pasażerowie widzą zielone wybrzeża, lasy i budynki. Pierwsze wrażenia z Nowego Jorku są mieszane – port jest brudny, a ludność wygląda na zaniedbaną. Jednak po przejechaniu Broadwayem i dotarciu do eleganckiego hotelu, wrażenia zmieniają się na lepsze. 

III Pobyt w Nowym Jorku

Hotele w Nowym Jorku, podobnie jak banki i poczta, wyróżniają się w architekturze miasta. Central Hotel, w którym zatrzymał się narrator, jest przykładem amerykańskiego luksusu i rozmachu. Hotel ten przypomina małe miasteczko – poza pokojami dla gości, oferuje wiele przestronnych sal, w których odwiedzający mogą spędzać czas. Central Hotel mieści się przy Broadwayu, najbardziej ruchliwej ulicy Nowego Jorku

Sala jadalna w hotelu jest ogromna i ozdobiona, choć niekoniecznie w dobrym guście. Odwiedzający przychodzą do sali jadalnej trzy razy dziennie – na breakfast, lunch i obiad. Służba hotelowa w Central Hotelu składa się z czarnoskórych pracowników, co jest wówczas modnym rozwiązaniem i zapewne tańszym niż zatrudnianie białych. Pracownicy są elegancko ubrani i uprzejmi, ale standard usług jest niski, a kuchnia amerykańska nie imponuje jakością.

Nowy Jork, w oczach narratora, jest miastem pozbawionym historycznego uroku i kulturowej głębi, które cechują europejskie miasta. Brakuje mu architektonicznych i historycznych atrakcji, które można znaleźć w Paryżu, Londynie, Wiedniu czy Rzymie. Nowy Jork jawi się jako miasto skupione na handlu, z ogromem biur, banków i sklepów.

Miasto sprawia wrażenie chaotycznego i zaniedbanego – ulice są brudne, pełne odpadków. Pomimo ogromnych wydatków na utrzymanie porządku, korupcja w administracji miejskiej sprawia, że Nowy Jork jest miejscem, w którym brud i bałagan są nieodłącznymi elementami codziennego życia.

W pobliżu City Hall, w kamienicach otaczających square, znajdują się redakcje potężnych dzienników. Wszystkie te gazety drukują setki tysięcy egzemplarzy dziennie za pomocą zaawansowanych maszyn, które nie mają sobie równych w Europie. Gazety te codziennie otrzymują informacje z całego świata, a dzięki rozbudowanej sieci telegrafów, często mają wiadomości wcześniejsze i dokładniejsze niż europejskie dzienniki. Nakłady tygodniowe tych gazet są tak ogromne, że przekraczają roczne nakłady wszystkich warszawskich czasopism razem wziętych.

Mimo ich dominacji informacyjnej, amerykańskie gazety ustępują europejskim pod względem literackim. W prasie przeważa charakter informacyjny, a talent pisarski nie odgrywa tak dużej roli jak w Europie. W USA priorytetem jest szybkość i dokładność przekazywania wiadomości, co sprawia, że dzienniki są bardziej agencjami informacyjnymi niż ośrodkami literackimi. 

Z kolei na Wall Street, który jest kluczowym centrum finansowym Nowego Jorku, zgiełk i pośpiech są nie do opisania. Ta niewielka ulica, ale znacznie ważniejsza niż Broadway, jest centrum banków i giełd. Gwar i wrzawa są tak intensywne, że z zewnątrz może się wydawać, że nadchodzi bitwa. W rzeczywistości jest to sposób komunikacji handlowej, gdzie krzyki i gesty służą do lepszego porozumienia się. 

W okolicach portowych ruch jest mniejszy, ale nieporządek jeszcze większy. Spotykamy tam wielu murzynów, pracujących jako furmani, tragarze czy wyrobnicy. Wśród ludności są także biedni emigranci, którzy przybyli do Nowego Jorku w poszukiwaniu lepszego życia, lecz często umierają z głodu i nędzy, ponieważ nie mają środków na dalszą podróż w głąb kraju, gdzie mogliby znaleźć pracę.

Emigranci, zwłaszcza Irlandczycy, stanowią znaczącą część tej społeczności. Są łatwo rozpoznawalni po wyglądzie i narodowym ubiorze. Chociaż są bardzo religijni i cierpliwie znoszą trudności, często popadają w alkoholizm i inne problemy

W tekście poruszone są również konkretne aspekty obyczajów, takie jak powszechne żucie tytoniu, brak ceremonii przy posiłkach oraz niechęć do przestrzegania norm towarzyskich. Autor opisuje również swoje obserwacje z sądów, które odzwierciedlają brak powagi i cywilizacyjnego rozwoju, a także korupcję w systemie sądowniczym, która jest powszechnie znana.

W kontekście wychowania i poprawy obyczajów, autor zauważa, że w Ameryce wiele uwagi poświęca się edukacji, którą powierzono w dużej mierze kobietom. Twierdzi, że kobiety mają większy wpływ na kształtowanie obyczajów niż mężczyźni i mogą one wpływać na lokalne społeczności w odległych miejscach, jak na przykład szkoła w Kalifornii. 

Amerykańskie kobiety różnią się od europejskich, zarówno pod względem wychowania, jak i zachowania. Często są bardziej ekstrawaganckie, a ich styl ubierania się może być uważany za przesadzony. Są również bardziej bezpośrednie i wyzywające, co zmienia tradycyjne role płciowe. Amerykańskie kobiety są często krytykowane za brak odpowiedniego wykształcenia, a ich postawa wobec mężczyzn jest zdominowana przez pewność siebie, co bywa źródłem problemów w relacjach.

Społeczeństwo amerykańskie, choć uchodzi za głęboko religijne, w rzeczywistości często przestrzega obrzędów bardziej z rutyny niż z autentycznego przekonania. Panuje tam przekonanie o wolności religijnej, lecz zainteresowanie duchowymi kwestiami jest minimalne, co tłumaczy się powszechnym zaangażowaniem w sprawy materialne i praktyczne.

IV Koleją dwóch Oceanów (I)

Narrator, pełen entuzjazmu, postanawia być jednym z pierwszych Polaków, który opisałby podróż przez Stany Zjednoczone. Już piątego dnia po przybyciu do Nowego Jorku, wyrusza z towarzyszem w podróż koleją na Zachód, w kierunku Chicago. Ich podróż zaczyna się nocą, co pozwala autorowi jedynie na podziwianie widoków rzeki Hudson odbijających blask księżyca i śniegu.

Podróż jest długa i męcząca. Pomimo że Sienkiewicz spodziewał się szybkiej amerykańskiej jazdy, okazuje się, że pociągi są wolniejsze niż europejskie. Opisuje uciążliwości podróży, takie jak niewygodne miejsca w wagonach, nieporządek, oraz nieprzyjemny zapach z pieców w wagonach. Przestrzega również przed wyolbrzymianiem szybkiej jazdy amerykańskich pociągów, co bywało częstym tematem opowiadań.

W trakcie podróży narrator zauważa różnice między amerykańską a europejską kulturą podróżowania. Amerykańskie wagony są dość niewygodne, a podróż w nich jest pełna chaosu. Sypialnie (sleeping-cars) oferują większy komfort, ale także mają swoje niedogodności, takie jak wspólne łóżka. Zauważa też, że Amerykanie mają inne podejście do etykiety i komfortu niż Europejczycy.

W kolejnych dniach podróży narrator podziwia krajobrazy Ameryki, które przypominają mu europejskie, ale z pewnymi różnicami. Ziemia, mimo że urodzajna, nie jest starannie uprawiana, a osiedla wyglądają na świeżo założone. Osadnicy, którzy postanawiają osiedlić się w niezamieszkanych obszarach Ameryki Północnej, często są emigrantami z Europy lub osobami poszukującymi spokoju i izolacji. Kupują wóz, inwentarz i maszyny rolnicze, a następnie osiedlają się na dzikich terenach. Wybierają miejsca blisko lasów lub rzek, gdzie budują domy, ogradzają pola i zaczynają życie na nowo. Ziemia, którą zajmują, staje się ich własnością, a wszelkie ewentualne konflikty są rozwiązywane w sposób bezpośredni, czasem brutalny. W Rochester autor zauważa wpływ jeziora Ontario na otoczenie, podziwiając piękne widoki, takie jak stada ptaków wodnych oraz scenerie nad brzegiem jeziora.

Wizyta w Niagara Falls jest jednym z najważniejszych punktów podróży. Widok wodospadów robi ogromne wrażenie na każdym, kto je odwiedza, a ich ogromnej siły i piękna trudno porównywać z czymkolwiek innym. Jest to miejsce, które na długo pozostaje w pamięci każdego turysty. 

Narrator opisuje jak Chicago po wielkim pożarze, który zniszczył wiele jego części, szybko powstało z ruin i zaczęło kwitnąć na nowo. Dzięki swojemu dogodnemu położeniu nad jeziorem Michigan, stało się kluczowym centrum handlowym, łączącym Wschód z Zachodem. 

Po zwiedzeniu Chicago, autor opisuje swoje wrażenia z podróży przez Illinois i Wisconsin, które są bardziej wiejskie i mniej zaludnione. Illinois jest miejscem z rozległymi farmami, lecz z powodu braku lasów wydaje się dość ponure. W Wisconsin znajdują się polskie osady, które mimo trudnych warunków życiowych, mają potencjał rozwoju.

Podróż prowadzi dalej do Clinton, małej osady nad rzeką Missisipi, która dopiero zaczyna się rozwijać. Jest to teren w początkowej fazie kolonizacji, pełne budów i nieporządku. Sienkiewicz zauważa, jak ruchliwa jest rzeka Missisipi, przez którą przepływają liczne statki transportujące towary.

Podróżnicy kierują się dalej na Zachód przez Iowę i Nebraskę, a kraj staje się coraz bardziej pustynny. Społeczność w wagonach pociągu zaczyna wyglądać coraz bardziej dziko. Narrator opisuje życie pionierów, zbrojnych awanturników, i skłonności do przemocy, charakteryzujące ten region. Narrator wspomina również o zbliżającym się konflikcie z Siouxami w rejonie Czarnych Gór, wynikającym z napływu osadników poszukujących złota. Sienkiewicz ukazuje trudności Indian, którzy mimo posiadania dokumentów i gwarancji rządowych, są zmuszeni do walki o swoją ziemię.

Narrator przytacza również dramatyczną opowieść o pięknej Nelly, która znalazła się w niebezpieczeństwie podczas wojny z Indianami i mściwych traperach, którzy pomimo dzikości oraz skłonności do przemocy, pokochali ją jak córkę. Wszystko to tworzy obraz dzikiego Zachodu, pełnego konfliktów i napięć, ale również bogatego w dramatyczne i wzruszające historie.

Sienkiewicz opisuje podróż przez amerykański step, zauważając, jak przyroda i zwierzęta, takie jak skunksy, żyją w izolacji, mnożąc się bez przeszkód. Po przybyciu do Ketchum, niewielkiej stacji na skraju Iowy, narrator spotyka grupę Indian Sioux, którzy przybyli z różnych powodów – być może na spotkanie z generałem albo na wystawę. Indianie, ubrani w połączenie strojów tradycyjnych i europejskich, są spokojni i opanowani, mimo nieprzyjaznego zachowania białych osadników. Narrator zauważa, że ich stoicyzm jest zgodny z wyobrażeniami o indiańskich wojownikach.

Po chwili rozmowy i ofiarowywania prezentów, Indianie reagują z entuzjazmem na czekoladę i cygara, co łamie ich pozorną obojętność. Narrator odczuwa radość i zaskoczenie z powodu tej bezpośredniej interakcji. Jednak biali osadnicy wyrażają pogardę dla Indian i krytykują Sienkiewicza za jego przyjazne nastawienie. Autor sądzi, że pogranicznicy nie uważają Indian za ludzi i podkreśla, że dwie grupy nawzajem się zwalczają, nie mając dla siebie litości.

Narrator zauważa, że Indianie mają swoje własne podania, mitologię i poezję, co dowodzi ich rozwoju umysłowego. Zamiast wprowadzać ich do cywilizacji w sposób łagodny i stopniowy, biali osadnicy stosują brutalne metody, co prowadzi do ich wymierania. Autor kończy ten fragment reportażu w Omaha, na granicy Iowy i Nebraski, pozostawiając opis dalszej podróży na przyszłość.

V Koleją dwóch Oceanów (II)

Podróżując koleją przez Stany Zjednoczone z New-Yorku do San Francisco, autor zauważa, że opisy zagrożeń i niebezpieczeństw w prasie amerykańskiej, takie jak pożary dziewiczych lasów, są często przesadzone. W rzeczywistości, na rozległych stepach środkowych Stanów, takich jak Nebraska, Wyoming, Utah i Nevada, brak jest dużych lasów i indyjskich zagrożeń, a otaczająca przestrzeń jest ogromna i bezludna. 

11 marca narrator przybywa do Sydney, dużej stacji kolejowej na zachodnim krańcu Nebraski, która jest często odwiedzana przez antylopy i Indian Pawnis. Mimo że teren wokół Sydney wznosi się do kilku tysięcy stóp nad poziom morza, pociąg nie wydaje się jechać pod górę. W okolicy panuje mróz, co wskazuje na bliskość Gór Skalistych. Wieczorem dociera do Pine-Bluffs, granicy Nebraski i Wyoming, gdzie krajobraz zmienia się ze stepowego na górzysty. W okolicy Cheyenne, dowiaduje się, że górnicy stoczyli poprzedniego dnia bitwę z Siouxami. W jej wyniku ośmiu z nich zginęło, kilkunastu jest rannych, a ponadto stracili zapasy żywności i zwierzęta.

Sienkiewicz po wysłuchaniu opowieści o walce, zauważa wielkiego niedźwiedzia grizzly, zabitego przez mieszkańców. Po przejechaniu przez stację Cherman, najwyżej położoną na linii kolejowej, wkrótce dociera do Green-River i widzi imponujące formacje skalne, w tym Dyabla Bramę i Dyabla Ścieżkę w Utah. W Ogden, mimo chęci odwiedzenia Salt-Lake-City, z powodu złych warunków pogodowych musi zrezygnować z planów i wrócić do Tuano, gdzie czeka na odblokowanie drogi. Po długiej i męczącej podróży, w końcu dociera do Kalifornii.

VI Szkice amerykańskie

W liście autor porównuje społeczeństwo amerykańskie z europejskim. Zauważa, że różnice te są tak znaczące, że świeżo przybyłym Europejczykom życie i obyczaje w Stanach Zjednoczonych mogą wydawać się niezrozumiałe. Główną różnicą jest to, że demokracja w USA jest zarówno instytucjonalna, jak i obyczajowa, podczas gdy w Europie istnieje duża różnica między teorią a praktyką demokracji. W Europie, mimo formalnych zasad równości, w rzeczywistości panują wyraźne różnice społeczne, podczas gdy w Ameryce panuje równość zarówno w życiu społecznym, jak i obyczajowym. Autor podkreśla, że w Stanach Zjednoczonych każda praca jest szanowana, co przekłada się na brak podziału na klasy społeczne. Dodatkowo, amerykański system edukacji kładzie nacisk na szeroką oświatę elementarną, co przyczynia się do bardziej wyrównanego poziomu wykształcenia obywateli. W Europie z kolei oświata i obyczaje są nierówno rozłożone, co prowadzi do głębokich różnic klasowych. W efekcie społeczeństwo amerykańskie jest dużo bardziej jednorodne pod tym względem niż społeczeństwo europejskie.

Autor analizuje rozwój społeczeństw, opisując proces, w którym społeczeństwa pierwotne. Narody rzymskie, germańskie, galijskie, normandzkie i amerykańskie powstawały w warunkach rozboju i chaosu. Przemiany te, na początku wyrażające się w brutalnych sądach i prawie linczu, z czasem ustępowały miejsca bardziej cywilizowanym i uporządkowanym formom społecznym. W miarę jak populacja wzrastała i tereny były lepiej zagospodarowywane, społeczeństwa przechodziły od stanu dzikości do stabilizacji i porządku prawnego. 

Społeczeństwo amerykańskie, mimo że na początku charakteryzowało się brutalnością, szybko przeszło transformację w kierunku wysokiego poziomu cywilizacyjnego. Autor podkreśla, że w Stanach Zjednoczonych bezpieczeństwo publiczne jest wyższe niż w Europie, a przestępczość wynika głównie z indywidualnych namiętności, a nie z nędzy czy ciemnoty. Porównuje również zamożność i standardy życia w USA z Europą, zauważając, że bieda w USA różni się znacznie od europejskiej, oferując lepsze warunki życia nawet osobom uznawanym za biedne.

Narrator porusza kilka kluczowych kwestii dotyczących literatury, sztuk pięknych oraz emancypacji kobiet w Ameryce. Podkreśla, że twórczość artystyczna w Stanach Zjednoczonych jest wciąż mniej rozwinięta niż w Europie, zauważając, że jej rozkwit następuje dopiero po osiągnięciu znacznego poziomu zamożności społeczeństwa. Odnosząc się do praw kobiet w Ameryce, autor zauważa, że choć mogą się kształcić i angażować w życie publiczne, w praktyce udział kobiet w zawodach społecznie poważanych jest minimalny, a większość kobiet zajmuje się nauczycielstwem lub innymi pracami nie wymagającymi specjalistycznego wykształcenia. W porównaniu do Europy, gdzie kobiety pracują w różnorodnych zawodach i instytucjach, w Ameryce brakuje takiego zaangażowania. Emancypacja kobiet w Ameryce nie jest więc w pełni realizowana, a jej teoretyczna możliwość nie przekłada się na szeroką praktykę, co prowadzi do błędnego przekonania w Europie o wyzwoleniu kobiet w Stanach Zjednoczonych.

W amerykańskim społeczeństwie, mimo że estetyka i znajomość języka francuskiego są cenione, często są traktowane powierzchownie; wiele kobiet uczy się francuskiego, ale zniechęca się przy pierwszych trudnościach. Amerykanki rzadko mają głębszą wiedzę o literaturze, sztukach pięknych i muzyce, a ich umiejętności muzyczne są często ograniczone do pobieżnego zaznajomienia się z popularnymi utworami. W obyczajach społecznych mieszają się purytańska surowość z dużą swobodą, co widać w stosunkach towarzyskich, gdzie „flirt” jest normą i nie budzi społecznych kontrowersji.

VII Szkice amerykańskie

Autor opisuje swoje doświadczenia związane z podróżowaniem po Kalifornii. Opisuje wspaniałość doliny Anaheim, porównując ją do rajskiego ogrodu. Opisuje również problemy związane z nadmierną populacją zwierząt, takich jak zające i wiewiórki, będących utrapieniem rolników. Sienkiewicz wspomina o różnorodnych gatunkach, które widział podczas swoich wędrówek, od kojotów po borsuki. Opowiada również o trudnych warunkach w okolicach Anaheim-Landing, które znacznie różnią się od błogiej doliny Anaheim.

Narrator opisuje swoje dni w Landing, gdzie zauważył pożary lasów na Santa-Lucia i obawiał się, że lasy mogą zostać zniszczone przed jego przybyciem. Pewnego poranka, obudzony szmerem, odkrył, że Max, jego towarzysz, planuje pojechać do gór, by odebrać pożyczone pieniądze od Harrysona. Po szybkim spakowaniu się, wyruszyli w podróż. Dotarli do Anaheim, gdzie zmęczeni podróżą spędzili noc i uczestniczyli w nietypowej lekcji wymowy oraz gestykulacji prowadzonej przez aktora. Następnie ruszyli w dalszą drogę przez pustynne tereny, by dotrzeć do namiotu drwala i pasiecznika w górach

VIII Szkice amerykańskie

Narrator przebywa w górach Santa-Ana. Przybył tam z Anaheim-Landing razem ze swoim gospodarzem, Maxem Neblungiem. Pierwsza noc spędzona w tej dzikiej, bezludnej okolicy wywarła na nim ogromne wrażenie. Robinson, starszy mężczyzna ubrany w flanelową koszulę i skórzane spodnie, powitał ich, a następnie przygotował ognisko i kolację. Narrator zajął się rozsiodłaniem mustangów i razem z Maxem czekał na posiłek pod namiotem.

Sienkiewicz opisał okolicę jako dziką i ponurą, otoczoną czarnymi masami gór, których urwiska zwieszały się nad kotliną. Promienie księżyca podkreślały niezwykłość krajobrazu, a nocne odgłosy dzikich kotów i puchaczy dodawały posępnego uroku. Pies narratora wył na księżyc, a oswojony borsuk wspinał się na jego kolana. Autor, mimo zmęczenia, czuł się szczęśliwy.

Narrator miał przed sobą miesiące ciężkich podróżniczych warunków w górach Tamiscal, Santa-Ana i San-Bernardino, które leżały poza cywilizowanym kalifornijskim pasem. Dalej zaczynały się rządowe ziemie, z rzadka zamieszkałe przez skwaterów lub Indian.. Te ziemie były podzielone na klemy, a każdy Amerykanin mógł wziąć 160 akrów na spożytkowanie, pod warunkiem zapłacenia półtora dolara za akr w ciągu dziesięciu lat, po czym stawały się one jego własnością.

Sienkiewicz opisuje ciężkie warunki życia osadników. Muszą oni stawić czoła dzikiej przyrodzie, a ich życie jest pełne trudności, takich jak budowa domów w gęstych lasach czy przetrwanie w izolacji. Skwaterzy, mimo że mają możliwość zdobycia ziemi, muszą zmagać się z wieloma przeciwnościami, zarówno naturalnymi, jak i społecznymi. Ich życie często przypomina ciągłą walkę z naturą, w której nie doświadczają komfortu cywilizacyjnego, a niebezpieczeństwo ze strony dzikich zwierząt oraz innych ludzi, takich jak traperzy czy Indianie, jest codziennością. Skwaterzy są także narażeni na brutalne zasady panujące na dzikich terenach, w tym prawo linczowania.

IX Szkice amerykańskie. Z puszczy

Narrator opisuje swoją rutynę życia w kanionie górskim, która, choć pozornie monotonna, dostarczała wielu wrażeń. Codziennie rano, jeszcze przed świtem, schodził do wąwozu, gdzie zwykle znajdował rozpalone ognisko i skwatera przygotowującego śniadanie. Podczas posiłku omawiano wydarzenia z minionej nocy, takie jak szkody wyrządzone przez szopy w pasiece, ślady większych zwierząt w okolicy oraz przygotowania do nadchodzących deszczy. Ustalano również potrzebę zebrania zapasów, jakich nie można było zgromadzić w mieście.

Po posiłku kończącym się przed wschodem słońca, skwater przystępował do budowy chaty, podczas gdy narrator zabierał karabin i udawał się na polowanie. Czasami wracał z pustymi rękami, zwłaszcza gdy nie zachowywał ostrożności, ale częściej zdobywał antylopę lub koziorożca, którego mięso wędził lub suszył. O godzinie dziesiątej obaj kładli się na mchu przy potoku na siestę, ponieważ gorące godziny popołudniowe były zbyt uciążliwe na jakiekolwiek prace. Po południu, gdy wiatr z Oceanu Spokojnego przynosił ulgę w postaci chłodniejszego powietrza, polowano na ptactwo.

Dżak zalecił narratorowi, aby spróbował przyswoić mustanga głodem. Przestrzegając jego rady, przywiązał konia do drzewa, aby ten nie mógł jeść soczystej trawy, a sam odszedł. W południe napoił go, lecz nie podał jedzenia. Wieczorem przyniósł kukurydzę i próbował nakłonić konia do podejścia, ale mustang nie reagował. Następnego dnia sytuacja się powtarzała, dopóki koń nie zaczął odczuwać głodu i w końcu zjadł kukurydzę, gdy tylko dostał się do blaszanki. Z czasem zwierzę przyzwyczaiło się do obecności i pieszczot, a jego sierść stała się lśniąca i delikatna.

Narrator odkrył, jak staranna hodowla może przekształcić dzikiego konia w pięknego rumaka. Mustangi, które żyją w na łonie natury, są zazwyczaj złe i dzikie, a Meksykanie oraz Indianie w ogóle nie zajmują się swoimi końmi. Jednakże, te pochodzące z południowego Texasu, starannie hodowane, osiągają wspaniałe wyniki na wyścigach i są bardzo cenione.

Mustang towarzyszy który doskonale spełniał rolę jucznika, niosąc ciężar bez większego wysiłku. Mimo to, nie był w stanie ciągnąć belek, co zmusiło bohaterów do ręcznego transportowania materiałów budowlanych. Po ukończeniu dachu nad chatą, dom został otoczony rowem ochronnym. 

Praca w trudnych warunkach, przy wysokich temperaturach, spowodowała problemy zdrowotne narratora, cierpiącego z powodu bólów głowy i kataru. Towarzysz troszczył się o niego, przygotowując napary z ziół, co pomogło w odzyskaniu zdrowia. Dżak, choć małomówny, był osobą o szlachetnym charakterze, pełną dobroci i z oddaniem wykonującą swoje obowiązki. Jego osadniczy styl życia, choć nie skłaniał się ku filozoficznym rozważaniom, był pełen prostoduszności i pobożności. Modlił się wieczorami, a jego życie w zgodzie z naturą i z godnością wobec siły wyższej stanowiło dla autora swoistą poetykę. Narrator dostrzegał w Dżaku cechy charakterystyczne dla amerykańskich osadników, uosabiające twardy, prosty, ale szlachetny charakter narodu.

W końcu Dżak zaproponował towarzyszowi, aby został z nim na stałe, obiecując spokojne życie i dostatek w przyszłości, gdy ziemia stanie się bardziej urodzajna i osadnicy zaczną przybywać.

W drugiej połowie października, około godziny dwunastej w południe, zapanowała niezwykła cisza w okolicy, która sprawiała wrażenie, jakby góry, skały i lasy były zaczarowane. Żaden liść nie poruszał się na drzewie, a jedynymi dźwiękami były szelesty dojrzałych żołędzi spadających na ziemię. Upał był nieznośny, a powietrze w chacie duszne, co zmusiło narratora do odłożenia pióra i odpoczynku.

Autor zauważył, że powietrze staje się coraz bardziej parne, co utwierdziło go w przekonaniu, że jest chory, aż nagle usłyszał zbliżający się ciężki chód Harrysona. Ten wszedł do chaty z zarumienionymi policzkami i spoconym czołem, i wyjaśnił, że nadchodzi wiatr Santa-Ana. Był to znany w Kalifornii wiatr pustynny, przynoszący gorące i elektryczne powietrze z pustyni. Działa on niekorzystnie na przyrodę i ludzi.

Dżak doradził rozluźnienie lasso przywiązującego mustanga, aby zwierzę nie udusiło się w czasie wichru. Narrator zauważył, że wiele ptaków ucieka z górskich okolic do lasu, a sama puszcza zaczęła szeleścić i drżeć. Wkrótce potem wiatr wzrósł do potężnego huraganu, który przyniósł z sobą gorące powietrze i piasek. W chacie zrobiło się nie do zniesienia gorąco, a narrator czuł się okropnie. Nie mógł czytać ani jeść, a tytoń wysychał do prochu.

W nocy wiatr nie ustawał. Następnego dnia, mimo że był jeszcze silniejszy, niebo pozostało bezchmurne. Dopiero trzeciego dzień wiatr ucichł, a powietrze stało się świeże i chłodne. Narrator wyszedł z chaty, aby zobaczyć okolicę, lecz odkrył, że jego koń uciekł, prawdopodobnie wyślizgnąwszy się z rozluźnionej pętli.

Oparłszy się o karabin, bohater patrzył przez pół godziny na malowniczą dolinę, widząc na horyzoncie ocean i wyspy Santa Catalina oraz Catalina-Harbor. Zauważył rzekę Santa Ana, ciemne grupy drzew w Anaheim i Orenge oraz farmy rozsiane po stepie. Po zachodzie słońca, gdy narratora ogarnęła cisza i spokój, wpadł w melancholijny nastrój, który wyraził śpiewając smutną piosenkę. Wieczorem dotarł do domu Mitchela, znajomego właściciela stad krowich, który gościnnie go przyjął. Nazajutrz wyruszył z powrotem w góry, gdzie Dżak, który znalazł zgubionego konia, opowiedział o osadzie Plesenta. Powiadomił narratora, że w wiosce planowano polowanie na niedźwiedzia i zaproponował, żeby wspólnie się tam wybrali. Pomysł został przyjęty z dużym entuzjazmem, więc po przygotowaniu broni, ruszyli w drogę.

X Z puszczy

Miejscowość Plesenta, leżąca w malowniczej dolinie otoczonej starodawnymi dębami, przypominała autorowi olbrzymi rzymski amfiteatr. Po dotarciu na miejsce i powitaniu przez gospodarza, bohaterowie poznali jego żonę, Donnę Refugio, smutną kobietę, której tragiczne przeżycia, związane z utratą ukochanej siostry, wpłynęły na jej niezmiennie zasmucony wygląd. Mimo swojej bolesnej przeszłości, była osobą szanowaną i mądrą. Jej mąż oraz lokalni skwaterzy, w tym bracia Shrewsbury, wykazywali się wysoką umiejętnością przystosowania się do życia w dziczy. Współczesne życie mieszkańców w tej okolicy, choć pełne uroku, było w dużej mierze obciążone trudnością przystosowania do nowych realiów w Kalifornii, gdzie dawni właściciele ziemscy, w tym także Meksykanie, zostali wypchnięci z zamożniejszych ról przez przybyłych osadników.

Podczas nocnego spotkania, emocje wzbudziła piosenka o żalu po utracie ukochanej, wzruszając słuchaczy, w tym Donnie Refugio, która przypomniała sobie zmarłą siostrę, Monikę. Wspomnienia o niej, tragicznie zmarłej z ukąszenia węża, wywołały w narratorze współczucie, mimo że wzmianka o jej wadze sprowokowała mimowolny uśmiech. Monika nie była zaręczona, ale oboje z Lucyuszem bardzo się kochali i to on wykonał dla niej żałobne rytuały. Po nocnym śpiewie wszyscy udali się na spoczynek.

Wczesnym rankiem narratora obudziły odgłosy przygotowywanej broni budzącego się dnia. Wyruszyli na polowanie na niedźwiedzia, które wkrótce zakończyło się sukcesem po intensywnym śledzeniu i strzelaninie. Donna Refugio opatrzyła biedaków słoniną i fasolą, po czym, gdy zapadł zmrok, poszli spać w lesie. Następnego dnia zniknęli z osady.

XI Szkice amerykańskie

Podczas noclegu w tej surowej okolicy, Pero i towarzyszący mu podróżnik spożyli posiłek i przygotowali się do snu. Noc była jasna dzięki księżycowi, który oświetlał martwe krajobrazy. Głos kojotów, które zaczęły skomleć w pobliżu, przeszkadzał podróżnikowi, próbującemu zasnąć. Aby je odstraszyć, narrator wystrzelił z rewolweru, co wywołało chwilowy chaos, jednak Pero wpadł na pomysł podpalenia kęp roślin, aby stworzyć wokół siebie pole światła.

Ognisko zbudowane przez przemyślnego mężczyznę pozwoliło narratorowi na spokojny nocleg. Następnego dnia towarzysze kontynuowali podróż przez monotonny krajobraz Mohave, gdzie brak było jakiejkolwiek zieleni czy zwierząt. Po pewnym czasie, dostrzegli w oddali „las umarły” – palmetty, które wydawały się martwe i nieruchome, przypominające kamienne kolumny na pustyni.

Pero wyjaśnił, że ten las jest bardzo trudny do przebycia, ponieważ brak w nim wody, roślin i zwierząt. Wspomniał również o losie dawnych mieszkańców, którzy wymarli lub przenieśli się w inne miejsca, a obecnie przetrwali jedynie nieliczni Cahuijja, żyjący w nędzy i zależni od pracy u farmerów. Cahuijja, dawniej mieszczący się w okolicach Los Angeles, obecnie żyją w ubóstwie i są narażeni na eksploatację przez białych osadników.

XII Szkice amerykańskie

Autor opisuje Nevadę. Stan ten graniczy z Kalifornią i jest oddzielony od niej pasmem Gór Śnieżnych (Sierra Nevada). Zachodnie stoki gór są pełne życia, z bujną roślinnością i wiecznie zielonymi drzewami. Z kolei wschodnie stoki są bardziej surowe, nie mają tak różnorodnej flory, a wiosna w ogóle tam nie występuje. Autor zwraca uwagę na śluzy i koryta używane do wydobywania złota z rzek i potoków, które są charakterystyczne dla regionu. Opisuje również stepowe południe Nevady, gdzie krajobraz staje się bardziej jałowy, a błotniste jeziora i słone laguny zastępują rzeki.

Virginia City, nazywana również Srebrnym Miastem, leży na górze, z której rozciąga się obszerny widok. Miasto to jest znane z kopalni srebra, które przyciągają wielu górników i inwestorów. Autor wraz ze swoim towarzyszem, Woothrupem, zwiedza jedną z kopalń. Wcześniej muszą jednak ubrać się w specjalne, ochronne ubrania, które są brudne i zasmolone. Narrator opisuje swoje wrażenia z podróży w dół w ciemnościach i szybkości, a także ryzyko związane z taką podróżą.

Pod ziemią widzi labirynty korytarzy i pomieszczeń, gdzie pracują górnicy wydobywający srebro. Podziwia bogactwo naturalne kopalń, ogląda maszyny parowe i inne urządzenia pracujące nad wydobywaniem rudy. Jego przewodnik, początkowo postrzegany jako zwykły robotnik, okazuje się być Jamesem Little, głównym inżynierem kopalni i jednym z jej najważniejszych akcjonariuszy.

Wieczorem autor i Woothrup odwiedzają pana Little'a w jego eleganckim domu. Sienkiewicz jest zaskoczony, widząc swojego porannego przewodnika w zupełnie innym otoczeniu, elegancko ubranego i we wspaniałym wnętrzu. Rozmowa toczy się wokół różnych tematów, w tym wizyty polskiej aktorki Heleny Modrzejewskiej w Virginia City, która wzbudziła zachwyt mieszkańców.

Na koniec autor dzieli się swoimi refleksjami na temat amerykańskiego ducha przedsiębiorczości i postępu. Podziwia determinację ludzi, którzy nieustannie dążą do polepszania swojego życia i rozwoju kraju. Sienkiewicz widzi w tym nowy dowód na potęgę człowieka, który, choć mały w porównaniu z ogromem Ziemi, potrafi ją eksplorować i przekształcać dla swoich potrzeb.

XIII Szkice amerykańskie

Narrator wyrusza z planem przemierzenia kanionu North Fork of Platte River w Górach Sweet Water, w stanie Wyoming. Aby wyruszyć, wyprawa musiała uzyskać pozwolenie od Indian Utów, do których należały tereny, przez które planowali przejechać. Przygotowania do ekspedycji były bardzo dokładne – dostarczono wozy, muły, konie wierzchowe oraz zapasy żywności i napojów, w tym ulubionych przez Indian trunków i tytoniu.

Grupa składała się z sześciu woźniców, dwóch przewodników Metysów, dwóch myśliwych i innych uczestników, w tym narratora i kilku innych przyjaciół. Wyruszyli oni z Percy, małej stacji kolejowej w Wyoming, która była niezwykle ożywiona przez ich przybycie. Spotkanie z lokalnymi Indianami, mieszkańcami i podróżnikami wywołało zamieszanie i ciekawość.

Wyprawie towarzyszy atmosfera przygody i odkrywania. Autor opisuje przygotowania i początek podróży. Grupa napotkała różne przeszkody, w tym trudności związane z zaprzęganiem mułów. W miarę jak ekspedycja ruszała dalej, kanion i otaczające góry zaczęły wyłaniać się z mroku, a krajobraz zyskał na pięknie.

XIV Szkice amerykańskie

Narrator opisuje wrażenia z wyprawy w nieznane rejony Stanów Zjednoczonych, w szczególności Wyomingu i Czarnych Gór. Zwraca on uwagę na piękno dzikiej, nienaruszonej przyrody. List koncentruje się na przyrodniczych obserwacjach autora oraz na różnicach w postrzeganiu natury między Europejczykami a Amerykanami. Podczas gdy narrator kontempluje piękno i estetykę krajobrazu, jego amerykański towarzysz, Woothrup, koncentruje się na praktycznych aspektach, takich jak możliwość osiedlenia się i prowadzenia biznesu.

Sienkiewicz odmalowuje różnorodność flory występującej w kanionach oraz wąwozach, gdzie można znaleźć drzewa takie jak sosny norweskie, jodły, bukszpany, dęby, wiązy, jesiony, dzikie morwy i brzozy. Zwraca uwagę na piękno krajobrazu, które przypomina mu polskie ogrody, ale zauważa także, że Amerykanie, tacy jak Woothrup, patrzą na te tereny z perspektywy ekonomicznej, myśląc o ich zasiedleniu i wykorzystaniu do celów rolniczych czy przemysłowych.

Tekst wspomina również o historycznym kontekście zasiedlania tych terenów, w tym o gorączce złota w Czarnych Górach, która przyciągnęła tysiące osadników pomimo obowiązujących traktatów z rdzennymi mieszkańcami, takimi jak Siuksowie. Autor przywołuje wyprawę Johna Gordona oraz późniejsze ekspedycje wojskowe i naukowe, które miały na celu zbadanie potencjału tych terenów pod kątem zasobów naturalnych i możliwości zasiedlenia.

List od Litwosa

W liście datowanym na 18 grudnia 1877 roku, Litwos opisał swoje wrażenia z pobytu w San Francisco oraz zwiedzania Virginia City w Nevadzie. Opisując Nevadę, wskazał na kontrast między jej zachodnią i wschodnią częścią: zachodnia część, granicząca z Kalifornią, zachwycała bujną roślinnością i ciągłą wiosną, podczas gdy wschodnia część była jałowa, z rozległymi solniskami i minimalną roślinnością.

Litwos szczegółowo opisał system śluz służących do wydobywania złota, który polegał na przesiewaniu mułu przez strumienie wody w drewnianych korytach. W miarę jak złoto spadało na dno, było łapane przez merkuriusz, który rozpuszczał je, co pozwalało na jego późniejsze odzyskanie. Następnie opisał Virginia City, znane jako Srebrne Miasto. Podkreślił, że miasto to jest znane z bogatych złóż srebra, które można było napotkać dosłownie wszędzie. Zauważył, że miasto jest usytuowane na wysokości, co sprawia, że panuje tu zimny klimat, a woda jest zanieczyszczona.

Litwos zrelacjonował swoją wizytę w kopalniach, gdzie zjechał na głębokość 900 stóp, doświadczając zarówno niebezpieczeństw, jak i wspaniałości podziemnego świata. Opisał chaotyczne, ale fascynujące widoki, jakie ujrzał w kopalniach. Był pod ogromnym wrażeniem rozmachu z jakim wydobywane było srebro. Wspomniał również o swojej obawie przed niebezpieczną jazdą windą do kopalni oraz o niezbyt przyjemnym wyglądzie roboczego ubrania, które musiał nosić.

Litwos zakończył swój list refleksją nad tym, jak bogactwo mineralne, choć przynosi wielkie zyski, także zmienia oblicze miast i społeczeństw. Zastanawiało go, jak w przyszłości mogą się zmienić regiony, które teraz są jałowe, podobnie jak to, co mormonowie uczynili z Utah.

Z drugiej półkuli. List od Litwosa

Autor listu wspomina, że obecnie przebywa w San Francisco, choć wcześniej spędzał czas w odludnych lasach w stanie Alameda, gdzie żył w szałasie, polując i zwiedzając jeziora. Cieszy się życiem w dzikiej przyrodzie Kalifornii, gdzie żyje prostym, samowystarczalnym życiem, a jego ubrania i sprzęt kosztują zaledwie dolar.

Litwos opisuje ogromne przestrzenie Kalifornii, gdzie są tylko nieliczne osady i Indianie, a na preriach żyje wiele zwierząt, takich jak zające i kuropatwy. W górach dominuje bujna roślinność, a lasy są przerywane skałami i strumieniami. Zwraca uwagę na to, że w Kalifornii nie ma przepisów zakazujących polowania, a zające są uważane za szkodniki. Autor listu zauważa, że choć życie na łonie natury ma dla niego wielki urok, brak mu jest cywilizacyjnych wygód.

W miastach takich jak San Francisco panuje spory rozgardiasz: ludzie są zróżnicowani, biznes oparty jest na kredycie i oszustwach, a w społeczeństwie panuje zepsucie. Jednak w małych miasteczkach i wsiach ludzie są moralni i uczciwi, mimo że często brak im kompleksowego wykształcenia.

San Francisco, otoczone dużą zatoką, jest pięknym, ale wietrznym miastem, z odorem ryb i ropy morskiej. Litwos wspomina oryginalną komunikację w zatokach, gdzie pociągi jeżdżą po pomostach nad wodą. Nadmienia również, że w Stanach Zjednoczonych nie trzeba znać angielskiego, ponieważ w każdej miejscowości można spotkać Polaków, w tym Żydów, którzy odnoszą sukcesy i są częścią miejscowych społeczności.

W liście Litwos porusza także kwestie dotyczące pani Modrzejewskiej, która cieszy się wielkim powodzeniem na amerykańskiej scenie teatralnej. Jej występy są triumfalne, a prasa amerykańska jest pełna pochwał. 

Autor dzieli się także swoimi osobistymi przygodami i doświadczeniami, opowiadając o niebezpiecznych sytuacjach, takich jak spotkanie z pumą w lesie. Refleksyjnie zauważa, że podróżowanie i życie w na łonie natury przynosi mu satysfakcję i rozwija go jako pisarza. Chociaż czasami tęskni za cywilizowanym życiem, docenia swobodę i niezależność, jakie daje mu życie w podróży.

List od Litwosa

W San Francisco 20 sierpnia, na rogu ulic pojawiły się ogromne plakaty zapowiadające występ „uznanej polskiej artystki, pani Heleny Modrzejewskiej” w roli Adrianny Lecouvreur w California Theatre. Litwos relacjonuje, jak tego dnia, po przybyciu z lasów Maripozy, udał się do teatru. Był zaskoczony, że artystka, ucząca się angielskiego dopiero od ośmiu miesięcy, miała wystąpić w obcym języku. Obawiał się, jak będzie sobie radzić, biorąc pod uwagę trudności językowe i wymagania amerykańskiej publiczności, która rzadko reaguje entuzjastycznie na nowe twarze.

Kiedy nadeszła godzina przedstawienia, teatr nie był pełny, a początkowe oklaski ze strony rodaków Modrzejewskiej szybko zgasły w obojętności Amerykanów. Jednak gdy artystka zaczęła grać, jej głęboki, wzruszający głos i niezrównany urok zaczęły robić ogromne wrażenie. Publiczność powoli zanurzyła się w jej występ, a jej zdolności aktorskie, które przekraczały oczekiwania, wywołały prawdziwą burzę oklasków i entuzjazmu. W kolejnych aktach Modrzejewska była wprost nie do opisania; jej występ wzbudzał łzy i zachwyt, a reakcje publiczności były intensywne, z gromkimi oklaskami i okrzykami uznania.

Po przedstawieniu, zarówno krytycy, jak i publiczność byli pod wrażeniem jej talentu. Sukces był tak wielki, że nawet powszechne w Ameryce zasady dotyczące honorariów i promocji zostały złamane, aby Modrzejewska mogła kontynuować swoje występy. Jej gra nie tylko zadziwiła wszystkich, ale także przyniosła jej uznanie jako artystki światowej rangi. Sukces aktorki w San Francisco był bezprecedensowy, a recenzje prasowe podkreślały jej niezwykły talent i wielki wpływ, jaki wywarła na amerykańską scenę teatralną.


Przeczytaj także: Krzyżacy – czas i miejsce akcji

Aktualizacja: 2024-09-01 12:34:32.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.