Polskie Siły Zbrojne kontratakują
W dobie nieustannych szykan i represji niemieckiego okupanta Warszawa jeszcze się nie poddała. Waleczni członkowie Szarych Szeregów udowodnili swoje bohaterstwo, przeprowadzając 26 marca około godziny 17:00 brawurową akcję odbicia nazistowskich więźniów. Choć obecny rok 1943 obfituje w wiele mrożących krew wydarzeń, akcja Polskich Sił Zbrojnych pod Arsenałem na zawsze zapisze się wielki zgłoskami w historii Polski.
Skrzyżowanie ulic Bielańskiej i długiej jak co dzień było zatłoczone. Szary tłum ludzi skrywał jednak grupę młodych ludzi, którym przyświecał szczytny, ale też niebezpieczny cel. Trzy oddziały Polskich Sił Zbrojnych rozlokowały się w strategicznych miejscach skrzyżowania. Dwa uzbrojone były w pistolety i granaty, jednemu za broń służyły schowane pod płaszczami butelki z benzyną. Ubezpieczało ich kilka karabinów maszynowych, których obsługa obrała sobie stanowiska w pobliskich ruinach.
Nagle, około godziny 17:00, obserwujący wszystko w odbiciu witryny sklepowej młodzieniec daje sygnał czapką. Po chwili powietrze przeszywa dźwięk gwizdka. Ulicą Bielańską przejeżdża motorowy patrol niemieckiej żandarmerii. Nie był to jednak fałszywy alarm. Wkrótce zza zakrętu ukazuje się buda ciężarówki marki Renault.
Wtem poruszenie w bramie jednego z pobliskich budynków. Słychać stanowczy głos młodego człowieka: Precz stąd! Odejdź, jeśli ci życie miłe!. Niedługo potem strzał. Granatowy policjant pada na bruk, ranny w bok. Otwiera ogień z rewolweru. Szofer karetki wyraźnie coś przeczuł, przyśpiesza i wjeżdża na lewo w długą. Teraz wszystko rozgrywa się bardzo szybko. Młodzi ludzie wyskakują przed maskę, rzucają butelki. Przód auta zajmuje się ogniem, pojazd zwania, porusza się wzdłuż arkad Arsenału Warszawskiego. Z szoferki wyskakują dwaj gestapowcy, wóz staje.
Od Nalewek dobiegają kolejni Niemcy. Oficer SS pada martwy od pojedynczego strzału, nim jeszcze skosztował prawdziwej walki. Rozpoczyna się kanonada, słychać terkot polskim km-ów. Wkrótce trzy trupy w niemieckich mundurach leżą na bruku, jeden płonie. W zajętej ogniem szoferce kierowcę również trawi ogień. Ostatni członek obstawy utrzymuje jednak pozycję. Oddział młodych ludzi ucieka przed jego celnymi strzałami za filary Arsenału. Wtem okrzyk: Naprzód! i prawie nieletni dowódca szarżuje ku pozycjom gestapowca.
Poderwany oddział strzela w biegu. Niemiec nie wytrzymuje psychicznie, wycofuje się na tył więźniarki. To kosztuje go życie. Chłopcy dopadają auta. Ktoś otwiera szoferkę, inny ściąga brezent i leżącego na nim trupa. Wkrótce dwudziestu pięciu więźniów jest wolnych i ucieka ku uliczkom Warszawy. Wśród radosnego okrzyku Jest! Jest! ktoś zostaje ściągnięty z paki, zabiera go podstawione auto. Wyglądał na bardzo skatowanego, nie mógł sam chodzić. Kiedy huk wystrzałów cichnie pośród murów warszawskich kamienic, plac pustoszeje. Nie ma przechodniów, nie ma nawet szmuglerów towarów. Oddziały Szarych Szeregów umykają w boczne uliczki.
Jednak to jeszcze nie koniec rozlewu krwi. Jeden z oddziałów posuwa się wzdłuż ulicy Długiej, w kierunku Miodowej. Z Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, gdzie mieszczą się biura Arbeitsamtu wychodzi nagle grupka Niemców po cywilnemu. Jeden wyjmuje broń, strzela. Dowódca oddziału polskiego pada, wciąż jednak żyje. Reszta ostrzeliwuje się. Niemcy uciekają za bramę Arbeitsamtu. Ranny coś krzyczy, po czym rzuca granat. Huk przedzierają jedynie jęki rannych okupantów. Nagle pojawia się jakieś auto, oddział rekwiruje je. Próbują odjechać Długą. W pogoń rusza wojskowa ciężarówka, zajeżdża drogę Polakom. Niemcy wyskakują z auta, wtedy w ich stronę leci granat. Kolejna eksplozja, samochód z młodymi ludźmi znika w gąszczu warszawskich ulic...
Choć powalony, naród Polski nadal walczy. Niemcy drogo zapłacili za bestialstwa na Szucha.
Aktualizacja: 2023-03-08 15:32:12.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.