Autor C S Lewis
Autorką opracowania jest: Marta Grandke.

Tego dnia Pan Tumnus obudził się wcześniej niż zwykle i nie mógł pozbyć się dręczącego go poczucia niepokoju. Miał ponadto wrażenie, że ktoś go obserwuje, ale to akurat nie było nic dziwnego. Pod rządami Białej Czarownicy obserwowani byli wszyscy, a jej szpiedzy kryli się wszędzie. Pan Tumnus mógł założyć się o własną głowę, że wrona codziennie rano czyszcząca sobie pióra na drzewie przed jego domem, jest jakaś podejrzana. Źle patrzyło jej z oczu, dlatego faun zawsze dbał, by pamiętać o zaciąganiu firanek. 

Pan Tumnus uznał, że skoro już się obudził, to równie dobrze może wstać i rozpocząć dzień wcześniej. Przynajmniej szybciej upora się ze swoimi obowiązkami. Miał ich dziś sporo - dom trzeba było posprzątać, należało także uzupełnić zapasy i ugotować obiad. Herbata prawie już się skończyła, myślał sobie pan Tumnus, odbywając poranną toaletę, brakuje także orzechów, miodu oraz pieczywa. Trzeba koniecznie odwiedzić dziś skład, postanowił pan Tumnus. Nie ma już wymówek, że za daleko, że za zimno i zapasy starczą jeszcze na kilka dni. Z tym mocnym postanowieniem skończył ablucje przed niewielkim lusterkiem, przygotował i zjadł pożywne śniadanie i następnie zabrał się do sprzątania domu.

Przez dłuższy czas zajęty był zamiataniem, sprzątaniem, czyszczeniem i myciem. Zebrał także spory stosik nieprzydatnych już mu rzeczy. Postanowił, że zaniesie je dziś do składu. Może wiewiórki wymienią mu je na kilka orzechów albo chociaż znajdą dla nich lepsze zastosowanie. Tak, to stanowczo dobry pomysł, postanowił pan Tumnus, przekąsił szybko kilka ostatnich orzechów, jakie zostały mu po śniadaniu i zaczął przygotowywać się do wyjścia. Skład był oddalony od jego domu o dobre kilka kilometrów, a drogi pokryte były śniegiem. Czekała go więc trudna droga, nie mógł więc beztrosko wyskoczyć z domu, zapominając o zabraniu szalika. Na dworze było zimno - a wszystko przez tę okropną Białą Czarownicę!

Gdy tylko to pomyślał, pan Tumnus przeląkł się swojej śmiałości. Byli bowiem tacy, którzy podejrzewali, że królowa potrafi czytać w myślach. Faun struchlał i zamarł na kilka uderzeń serca. Kiedy jednak nic się nie wydarzyło i nie rozległo się żadne natarczywe pukanie do drzwi, odetchnął delikatnie i zabrał się do dalszych przygotowań.

Po chwili pan Tumnus opuścił swój dom, starannie zamykając za sobą drzwi. Pod rządami Białej Czarownicy zwiększyła się w Narnii przestępczość, a złodziejami zazwyczaj byli jej poplecznicy, nie byli więc oni przez nią oczywiście karani. Pan Tumnus wolał więc ni kusić losu. Gdy już dwa raz upewnił się, że wszystko zamknął, wyruszył w drogę przez ciemny, pokryty śniegiem las. Sceneria wyglądała naprawdę bajkowo. Faun pomyślał, że gdyby tylko nie musiał oglądać tego codziennie już od tak długiego czasu, to z pewnością zachwyciłby się białym puchem zalegającym na zielonych gałązkach choinek. Białe zaspy także sprawiałyby wrażenie stosów cukru-pudru i nie kojarzyłyby mu się z zimnem i niebezpieczeństwem. Śnieg bowiem padał i nie topniał już tak długo, że można było wpaść w zaspę i nigdy już z niej nie wyjść. No i było straszliwie zimno, a pan Tumnus bardzo nie lubił zimna. 

Dygocząc i szczekając zębami, po raz nie wiadomo który wyobraził sobie nadejście wiosny. Niemal poczuł na skórze ciepłe promienie słońca i przez chwilę przysiągłby, że dobiegł do niego zapach wiosennych kwiatów. Jednak tak naprawdę wokół wciąż panowała ciemna i mroźna zima i nikt nie wiedział, kiedy ona się skończy. Pan Tumnus westchnął. Nadejście Aslana wydawało mu się już równie nierealne co spotkanie jakiegoś nieznanego mu stworzenia w lasach, w których żył od dziecka. Krążące w tajemnicy przepowiednie, które zapowiadały koniec rządów Białej Czarownicy i nadanie nowych władców także nie brzmiały zbyt wiarygodnie. Trzeba zacisnąć zęby i próbować jakoś żyć, pomyślał pan Tumnus. Skupiać się na niewielkich zadaniach, takich jak wyprawa do składu po orzechy, miód i mleko. Obiecał sobie, że po powrocie do domu zafunduje sobie kubek gorącej czekolady, która z pewnością go rozgrzeje. O tak, to stanowczo doskonały pomysł. 

Po kilku godzinach podróży przez las pan Tumnus dotarł wreszcie do składu, położonego wśród bezlistnych zimą ogromnych dębów. Wkroczył do środka, otrzepał kopyta ze śniegu i przywitał zajmujące się tym miejscem wiewiórki. Wymienił kilka świeżych plotek, oddał swoje niepotrzebne rzeczy i bez problemu uzyskał wszystkie niezbędne mu produkty. Chwilę jeszcze spędził na rozmowie, po czym ruszył z powrotem do domu. Czekała go długa droga, a paczki były ciężkie. Dodatkowo zaczęło się już robić ciemno, dni zimą są bowiem bardzo krótkie.

Pan Tumnus wyruszył więc przez zasypany śniegiem las, marząc już o swojej gorącej czekoladzie. Myśl ta rozgrzewała go, gdy mijał kolejne zaspy i drzewa i odczuwał zimno każdym centymetrem swojego ciała. Z przodu, na jego drodze, między drzewami, majaczyła już jasna latarnia, wskazująca drogę przez las. Pan Tumnus energicznie zmierzał w jej kierunku, dźwigając swoje zakupy. Nie przypuszczał, że już za chwilę spotka kogoś, dzięki komu jego marzenia o nadchodzącej wiośnie spełnią się szybciej niż mógł przypuszczać. Tymczasem jednak dziarsko przemieszczał się na swoich kopytkach i myślał już tylko o ciepłym napoju, jaki wypije, siedząc przed swoim kominkiem i grając na flecie.


Przeczytaj także: Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa - główne wątki

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.