Dokonaj interpretacji porównawczej fragmentów Genialna epoka oraz Bohiń

Autor Bruno Schulz
Autorem opracowania jest: Aneta Wideł.

Czas to potężna siła, wobec której wszystkie istoty żywe pozostają bezsilne. Nie można go zatrzymać, cofnąć, ani przyspieszyć. Nikt nie jest w stanie się mu przeciwstawić. Bardzo szczególnie jego potęgę odczuwają ludzie. Każdy człowiek odbiera go na swój własny, subiektywny sposób i inaczej radzi sobie z jego presją. O osobistym postrzeganiu czasu pisali między innymi Bruno Schulz w opowiadaniu „Genialna epoka” oraz Tadeusz Konwicki w utworze „Bohiń”.

Oba dzieła powstały w tym samym XX wieku, ale zupełnie różnych epokach, dwudziestoleciu międzywojennym oraz współczesności. Tekst Schulza pochodzi ze zbioru opowiadań „Sanatorium pod Klepsydrą” wydanego po raz pierwszy w 1937 roku. Liczy on trzynaście oddzielnych, choć fabularnie połączonych ze sobą historii utrzymanych w konwencji onirycznej. Narrator, tożsamy z autorem, podejmuje w nich refleksje na różne tematy, między innymi związane z istotą życia czy czasu.

Z kolei tekst Konwickiego stanowi fragment wydanej w 1987 roku powieści pod tytułem „Bohiń”. Opowiada ona o domniemanych losach Heleny Konwickiej, czyli babki autora, której nigdy niedane mu było osobiście poznać. Prozaik, w swoim dziele, próbuje odtworzyć jej dzieje, stylizując całość na romans. Jednocześnie łączy to z rozważaniami nad ulotnością czasu czy istotą historii, tworząc tym samym wielopoziomową fabułę.

Zarówno Bruno Schulz, jak i Tadeusz Konwicki podejmują w swoich tekstach refleksję nad czasem. Obaj autorzy zauważają i podkreślają jego subiektywny charakter dla każdego człowieka. Sposób, w jaki go prezentują, jest jednak bardzo odmienny, niepodobny do siebie pod żadnym względem. W opowiadaniu „Genialna epoka” narrator postrzega czas jako ciąg przyczynowo-skutkowy. Każde kolejne zdarzenie wynika z poprzedniego i ma swoje miejsce na linii czasu. Wszystko uporządkowane jest chronologicznie, nawet „boczne odnogi czasu”, które wydają się nie pasować do głównej osi.

Czas zdaje się być przez autora w pewnym sensie uprzedmiotowiony. Można go rozdać, rozdzielić czy rozebrać, a nawet wykupić. Przypomina podróż pociągiem pędzącym w sobie tylko znanym kierunku. Narrator zwraca tym samym uwagę na jego dwutorowość: wyróżnia historię oficjalną i nieoficjalną. Zapewnia jednak, że nie ma między nimi żadnej różnicy. Nawet jeśli człowiek należy do tej drugiej, nie jest w stanie tego rozpoznać. Wszystko płynie swoim nieprzerwanym rytmem, na który ludzie nie mają wpływu.

We fragmencie utworu „Bohiń” czas jest natomiast sprowadzony do roli wspomnienia, retrospekcji. W związku z tym staje się plątaniną wydarzeń, których nie da się uporządkować w sposób chronologiczny. Wynika to w głównej mierze ze słabości pamięci ludzkiej i skłonności do przeinaczania zapamiętywanych szczegółów. Dla autora bardziej liczy się sam fakt wspomnienia niż to, kiedy rozpamiętywane wydarzenie faktycznie miało miejsce. Oś czasu nie odgrywa tu żadnego znaczenia.

Narrator próbuje przedrzeć się we własne myśli i dotrzeć do głęboko skrywanych obrazów. Zderza ze sobą dwie płaszczyzny: czas obecny, w którym żyje on sam i czas przeszły, w którym żyła jego babka. Nie ma między nimi wyraźnej granicy, obie rzeczywistości przenikają się nawzajem, zacierając podziały między przeszłością a teraźniejszością – autor wędruje po kartach historii, spotykając „innych wędrowców”, a jego przodkini na nowo przeżywa swoją miłość. W ten sposób narrator próbuje przeciwstawić się nieuchronnemu upływowi czasu, jednak jest to tylko złudna, niespełniona nadzieja.

W obu przypadkach różni się też samo podejście autorów do tematu. Schulz, pod postacią narratora, opowiada o problemie z dystansem. Nie wypowiada własnej opinii, a podejmuje temat z o wiele szerszego, bardziej ogólnego punktu widzenia. Ton jego wypowiedzi jest jednak w pewnym stopniu humorystyczny. Autor łączy powagę refleksji nad trudnym do zrozumienia zagadnieniem z lekkością potocznych porównań. Jego rozważania przypominają wykład kierowany do uważnych słuchaczy bądź czytelników.

Z kolei Konwicki skupia się na osobistym punkcie widzenia. Snuje rozważania na podstawie własnych przeżyć, odwołując się do swoich wspomnień. Skupia się w pełni na personalnym podejściu do tematu. Jego refleksje są niezwykle emocjonalne, podszyte wyobraźnią i zniekształcone przez zacierającą się pamięć.

Oba fragmenty zestawione są ze sobą na zasadzie kontrastu. Mimo iż dotykają tego samego zagadnienia, ukazują go w skrajnie różny sposób. Bruno Schulz opisuje czas jako linearny ciąg zdarzeń, który działa według niezmiennej chronologii. Wypowiada się o nim z dystansem, jako obserwator, analizujący świat w sposób logiczny i racjonalny. Wizja autora „Genialnej epoki” jest uporządkowana. Wszystko ma swoje miejsce i czas. Tadeusz

Konwicki całkowicie temu zaprzecza. Prezentuje temat z perspektywy osobistej, skupiając się na emocjach i przeżyciach narratora. Ukazuje czas jako chaotyczną plątaninę wspomnień z przeszłości i wydarzeń teraźniejszości. Nie sposób jest się w niej poruszać, łatwo zabłądzić i zboczyć z obranej ścieżki. Mimo iż w obu przypadkach czas ukazany jest zupełnie odmiennie, staje się on najważniejszym przedmiotem rozważań. Jego istota fascynuje obu prozaików, którzy na swój własny sposób próbują podjąć się jego interpretacji.


Przeczytaj także: Sklepy cynamonowe - plan wydarzeń

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.