Okrucieństwo więźniów w Innym świecie

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Gustaw Herling-Grudziński w swoim Innym świecie przedstawił codzienność życia w radzieckim łagrze. Stworzone tam warunki doprowadzały do powolnej dehumanizacji więźniów, objawiającej się poprzez stosowanie swoiście "odwróconej" moralności. Byli oni zdolni donosić, kraść oraz wyzbyć się empatii dla zwiększenia swoich szans na przeżycie. Jednym z najbardziej szokujących przejawów odczłowieczenia w Innym świecie jest okrucieństwo więźniów, popełniane na towarzyszach niedoli.

Okrucieństwo osadzonych wobec siebie nie było jednolite. Na pierwszy rzut oka można je podzielić między fizyczne oraz seksualne znęcania się nad współtowarzyszami. W obu przypadkach prowodyrami zazwyczaj stawali się tzw. urkowie. Stanowili rodzaj recydywistów, ludzi, którzy prędzej czy później zawsze wracali do łagru. Nie stronili oni od przemocy, siłą umacniając swoją pozycję w hierarchii. Od momentu powstania systemu łagrów zdołali oni wytworzyć zjawisko proizwołu - rządów więźniów po zapadnięciu zmroku aż do świtu.

Przy pomocy wyniesionych między baraki narzędzi urkowie wprowadzali terror i załatwiali swoje porachunki z więźniami politycznymi. Ci rzecz jasna nie pozostawali dłużni do momentu ukrócenia tej swoistej wojny przez strażników. W czasie uwięzienia Grudzińskiego proizwoł istniał już jedynie w szczątkowej postaci, polowań na więźniarki. Były to dosłowne nagonki w celu schwytania i zgwałcenia osadzonych kobiet. Przykładem takiego procederu jest historia Kowala i Marusi schwytanej przez grupę urków, której przewodził.

Okrucieństwo obozowe nie ograniczało się jednak tylko do subkultury recydywistów. Wśród innych osadzonych przyjmowało zwyczajnie inne formy jak na przykład zabicie pracą. Ta specyficzna egzekucja i tortura zarazem wymagała konsolidacji całej grupy przeciwko jednej osobie oraz cichego przyzwolenia straży obozu. Polegała ona na wymęczeniu człowieka poprzez brak zmian przy najcięższej pracy, aż jego umysł oraz ciało przestaną funkcjonować.

Więźniowie potrafili przedłużać agonię swojej ofiary poprzez oszukiwanie w wyrabianej przez nią normie na jej "korzyść" i dokarmianie, by nie umarła za szybko. Właśnie w taki sposób skończył Gorcew - były funkcjonariusz partyjny, którego rozpoznał jeden z przechodzących przez obóz więźniów. Podobną sytuacją była historia Polski, którą inny wiezień zmusił poprzez pracę do aktu seksualnego. Wspomniany wcześniej Gorcew stał się też ofiarą zwyczajnego linczu, gdy pobito go do nieprzytomności w baraku. Grupa więźniów pozostawiła go potem przez całą noc na ziemi, nie interesując się losem byłego partyjniaka.

Naturalne jest pytanie o przyczyny takiego zachowania wśród osadzonych. Logika podpowiadałaby bowiem ich pełną solidarność przeciwko opresyjnemu systemowi łagru. Rzeczywistość pokazuje jednak, że człowiek w takiej sytuacji działa raczej instynktownie, bliższy jest zwierzęciu. Przede wszystkim okrucieństwo pozwalało osiągnąć korzyści takie jak władza nad słabszymi. Drugim jest działanie obserwowane do dzisiaj pośród osadzonych w zakładach karnych. Grupa zestresowanych ludzi, pozbawiona możliwości rozładowania emocji, zawsze znajduje sobie tzw. kozła ofiarnego. Ofiara jest gnębiona dla uspokojenia wewnętrznego gniewu, często również z powodu jakiejś przewiny na tle "kolektywu".

Pokazuje to dobitnie kolejny przykład dehumanizacji człowieka przez system sowiecki. Zachowanie takie jest bowiem raczej charakterystyczne dla zwierząt niż moralnie wychowanych ludzi. Łagier nie był jednak miejscem ludzkim, dlatego nie było tam miejsca na ludzkie zachowania.


Przeczytaj także: „Obozowe zmory” - głód, choroby i śmierć – przedstawione w Innym świecie

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.