American Gothic, Grant Wood, 1930
Utwór Józefa Ignacego Kraszewskiego „Dziad i baba” po raz pierwszy został wydany w zbiorze zatytułowanym „Poezje” w 1838 roku. Wiersz ma również wersję wokalną, muzykę do niego skomponował Stanisław Moniuszko. Jest jednym z najbardziej znanych utworów lirycznych Kraszewskiego, który zasłynął głównie ze swojej prozy.
Spis treści
Wiersz należy do liryki bezpośredniej, wszechwiedzący podmiot liryczny jest obserwatorem wydarzeń, ale wyraża też swoją opinię na ich temat. Świadczy o tym obecność czasowników w pierwszej osobie liczby pojedynczej („czemu ja się nie dziwię”). Utwór przypomina swoją formą przypowieść, bohaterowie zostali przedstawieni w schematyczny sposób, są pozbawieni własnej tożsamości. Nie są wyjątkowymi postaciami, symbolizują ludzkie postawy zaobserwowane przez poetę w społeczeństwie.
Wiersz ma formę satyry na ludzką obłudę, przechwalanie się nieszczerą szlachetnością. Utwór jest oparty na paradoksie między słowami bohaterów lirycznych a ich czynami w obliczu nadchodzącej śmierci. Wiersz ma budowę nieregularną, składa się z sześciu strof o różnej ilości wersów. Pierwsza strofa liczy szesnaście wersów, druga - dwadzieścia cztery, trzecia - dwa, czwarta - trzy, a zwrotka piąta i szósta są ośmiowersowe. W utworze pojawiają się rymy krzyżowe (abab).
Warstwa stylistyczna utworu jest rozbudowana, poeta stworzył plastyczny opis rozmowy dwojga starszych ludzi, którzy zapewniają się o wzajemnej miłości. W wierszu są więc obecne elementy dialogu, podmiot liryczny cytuje słowa wypowiadane przez bohaterów. Zastosowano też liczne epitety („ona kaszląca, słaba”, „chatkę maleńką”, „długie życie”). W utworze pojawiają się porównania („mieli chatkę maleńką, taką starą jak oni”, „żyli bardzo szczęśliwie i spokojnie jak w niebie”). Wypowiedź podmiotu lirycznego i bohaterów ma charakter emocjonalny, obecne są wykrzyknienia („Razem!”, „Fi!”). Śmierć w utworze nabiera cech ludzkich, zastosowano personifikacje („śmierć jestem: skon przynoszę”, „śmierć na słocie stoi, i czeka tam nieboga”, „śmierć stoi i puka”, „znudzona nareszcie, kominem wleźć musiała”). Na rytm wiersza wpływają anafory, kilka wersów rozpoczyna się od słów „że”, „byle” oraz „mnie”. Ze względu na czas powstania wiersza, obecne są też archaizmy („wchód”, „wprzód skona”, „skon”, „nieboga”).
Utwór opowiada o małżeństwie w podeszłym wieku, które prześciga się w zapewnieniach wzajemnej miłości. Para twierdzi, że nie będzie mogła bez siebie żyć, dlatego modli się o śmierć w tym samym momencie. Oboje są już starzy, więc przeczuwają nadchodzący kres ich wspólnego życia. Kobietę męczy kaszel, czuje się słaba, mężczyzna jest skurczony, zmęczony chorobami.
Małżeństwo żyje w skromnych warunkach, mają niewielki domek. Czują się jednak spokojni i szczęśliwi, bo mają siebie nawzajem. Jedynym ich zmartwieniem jest nadchodząca śmierć, przez którą jedno z nich pozostanie samotne. Oboje twierdzą, że chcą umrzeć jako pierwsi, aby nie musieć funkcjonować bez ukochanej osoby, nawet jednego dnia. Staruszkowie licytują się, które z nich jest bardziej schorowane. Dochodzi między nimi do kłótni, każde z nich twierdzi, że umrze szybciej.
Przekomarzania małżonków przerywa pukanie do drzwi. Okazuje się, że to sama śmierć stoi na progu. Jeszcze przed chwilą, staruszkowie deklarowali, że oddaliby swoje życie, byle tylko ukochana osoba mogła żyć dalej. Przybycie śmierci całkowicie zmienia ich podejście. Żadne z małżonków nie chce podejść do drzwi i wpuścić śmierci do środka. Kłócą się ze sobą, oboje twierdzą, że to druga osoba powinna zmierzyć się ze śmiercią. W obliczu zagrożenia, staruszkowie walczą o własne życie, nie zważają na małżonka. Kobieta chowa się za piecem, mężczyzna próbuje ukryć się pod ławą. Śmierć wciąż puka do drzwi, jednak dostrzega, że mieszkańcy nie zamierzają jej wpuścić. Postanawia więc dostać się do środka przez komin. Sędziwemu małżeństwu nie udaje się uniknąć przeznaczenia.
Podmiot liryczny kpi z ludzkiej obłudy i fałszywej miłości. Łatwo jest deklarować gorące uczucia, gdy czasy są spokojne i szczęśliwe. Trudniej jest jednak dochować tych obietnic, gdy pojawia się niebezpieczeństwo. Małżonkowie starają się sprawiać wrażenie szlachetnych i wielkodusznych, w praktyce okazuje się, że są to tylko pozory. W krytycznej sytuacji wygrywa instynkt przetrwania, staruszkowie walczą o swoje życie i nie zważają na małżonka, z którym spędzili całe życie. Kobieta i mężczyzna deklarują, że wolą umrzeć, niż być świadkiem śmierci ukochanej osoby.
Utwór jest więc pełen ironii, ponieważ gdy nadchodzi śmierć, małżonkowie błyskawicznie zapominają o składanych obietnicach. Podmiot liryczny krytykuje powierzchownych romantyków, którzy pięknie potrafią mówić o miłości, ale nie udowadniają jej swoimi czynami. Postępowanie człowieka znaczy więcej, niż jego słowa. Bohaterowie liryczny sami sobie zaprzeczają. Modlili się o śmierć, a gdy ona rzeczywiście nadchodzi, wpadają w panikę i próbują ratować się za wszelką cenę. Z wiersza płynie przestroga dla fałszywych osób, życie prędzej czy później odsłoni ich prawdziwe intencje i zostaną ośmieszone.
Aktualizacja: 2024-06-28 09:49:03.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.