Myślę, czuję i kocham — a więc jestem, żyję!
Cierpię i błyskam ogniem — ale cóż mi z tego,
Gdy nigdy moje myśli do gwiazd nie dobiega,
Gdy niemi wrót tajemnic nigdy nie przebiję?!
Duch mój łopoce skrzydłem gdyby ptak zraniony,
Rwie się w błękit — ku słońcu — na najwyższe szczyty,
Lecz pada znów na ziemię złamany, rozbity
I jeszcze trzykroć więcej za niebem stęskniony.
O jasny, tęskny duchu rwij się wzwyż a śmiało,
Nie tobie żyć w tym ziemskim splugawionym bagnie,
Gdzie nikt już nic nie kocha, niczego nie pragnie !
A choćby ci się jedno skrzydło połamało,
Choćby dwa — niech ci trwoga serca nie rozdziera,
Bo szczęśliwy po trzykroć, kto wśród gwiazd umiera!