Gdziekolwiek spojrzysz — pustka — zlekka się kołyszą
Pod zmrożonego śniegu tafią brylantową
Przedziwne czary... senną otulone ciszą
Białe duchy i mary płyną nad mą głową.
Uśpione wielkim mrozem blade gwiazdy wiszą,
Jakby je dziś zaklęło jakieś wielkie słowo
I srebrna jakaś bajka wraz z tęsknią i ciszą
Przez puste płynie pola w oną noc zimową.
Księżyc niże na śniegi swoje srebrne smugi,
Jakieś bajeczne kraje się przede mną ścielą,
Jakiś step czarodziejski, zamyślony, długi...
Śniegu łabędzią, senną, nieskalaną bielą
Przelatują ogniki błędne i znikome,
A w dali majaczeją bory nieruchome.