Olśnienie

Zeszła cicho na ziemię przedwieczorna chwila
W pogwarze smętnych borów i w lip złotej woni,
Niebo, jak pod dotknięciem czarodziejskiej dłoni,
Bluznęło krwią purpury i kłębami lila.

Symfonia barw się piętrzy, w granat się przesila,
Gdzieniegdzie mały obłok złotem się zapłoni,
A za nim seledynu szmat sunie w pogoni,
Jasny szafir łzy chabrów dokoła rozpyla.

Zdziwiony zatopiłem wzrok w nieba całunie
I zda mi się, że nagle chmury się rozplotą,
Że barwna się kotara zachodu rozsunie

I ujrzę jakąś bajkę czarodziejską, złotą,
Jakiś sen w kwietnych latach dziecięctwa widziany,
Lecz dawno gdzieś zgubiony, dawno zapomniany.

Czytaj dalej: Śnieg - Zygmunt Różycki