O, straszne, o, piekielne, beznadziejne noce
Przeraża mnie majestat waszej groźnej ciszy,
Która śmiercią i smutkiem bezgranicznym dyszy,
Błąkając się, jak widmo, w bezgwiezdnej pomroce.
Serce jakoweś echa rozpaczliwe słyszy...
Coś jękło... to ptak zwątpień w okna me łopoce,
To brzozy nad wodami konają sieroce,
Wsłuchane w hymny czarnej, skamieniałej ciszy.
Gdzież gwiazdy?... Gdzież z turkusów utkane przestwory,
Do których moje myśli roztęsknione biegły?
Gdzie ogród moich marzeń piękny, różnowzory?
Na okół pusto... ciemno... Słyszę płacz odległy —
Z upiornym, głuchym wichrem płynie pieśń żałosna...
Ktoś kona w ciemnej dali... Przebóg!.. Moja wiosna!..