I.
Jeżeli kiedy zagnają Cię losy
Nad brzeg tej rzeki, w te kochane strony,
Gdzie bory świerków rozplotły swe kosy
I szumią wokół pieściwymi tony,
To pomyśl o mnie, — pomyśl, żem stęskniony
Nieraz tu błądził — i na kroplach rosy,
Idąc pod zachód w złocie roztopiony,
Szukał twych śladów — a zbóż drżące kłosy
Jakąś mi cudną, ogromną pieśń grały,
Gdyby cherubów srebrzyste organy,
Żem jest szczęśliwy i żem jest kochany...
I spójrz na niebo — na ten obłok mały,
Który nam codzień służył za wezgłowie —
Może on jeszcze coś ci o mnie powie...
II.
Słuchaj, gdy będziesz w Nagorzyckim lesie,
To zwiedź tę naszą maleńką polanę,
Zobacz, czy na niej jeszcze są rozsiane
Modre przylaszczki — i czy echo niesie
Przez krze jałowcu i po przez parowy
Dwa nasze z sobą złączone imiona,
Czy słońce smutniej na zachodzie kona,
Czy wdziewa na się swój płaszcz purpurowy?
I coraz głębiej w leśne idź zacisze —
Wiesz... w ono miejsce dla nas najłaskawsze,
Tam nad strumieniem brzoza się kołysze...
Kiedym te strony opuszczał na zawsze,
Tom z onej brzozy, co samotnie stała,
Jeden liść zerwał... Tyś ją całowała...