Otwieram okno: cicho... szaro...
Przede mną leży oddal sina,
A hen... za złotych snów kotarą
Słyszę tęskniący płacz pianina...
I niby srebrny szum kaskady
Do duszy dźwięk za dźwiękiem spływa,
Wstaje przeszłości dzień tak blady
I złotych marzeń śle przędziwa...
Jak te zaklęte ciszą zdroje.
Płynie piosenka ta powoli
I przypomina szczęście moje
I przypomina co mnie boli...
A tam na dworze zmrok zapada,
Wiatr o milczące szyby dzwoni
I za czymś tęskni dusza biada
I za kimś smutna wiecznie goni...
I cień się żalu milczkiem wkrada
Do mojej cichej, biednej chaty
I coś mi szepce, coś mi gada
i zwiędłych wspomnień rzuca kwiaty...
A serce roi, serce marzy,
Dziwną tęsknotą myśl zasnuta
W krainę kędyś mknie miraży,
Za nią Chopina dźwięczy nuta.
I duch w przestrzeniach się rozpływa...
Nic już nie czuje... nic nie słyszy...
I tylko kwiaty marzeń zrywa
Na łanach jakiejś wielkiej ciszy...
Zamykam okno: cicho... szaro,
Przede mną leży oddal sina,
A hen... za złotych snów kotarą
Słyszę tęskniący płacz pianina...