O, cisze południowe! O, cisze upalne!
O, ziemio popękana od słonecznej spieki!
Zieją ogniem namioty lazurów krysztalne,
Pachną miodem gdzieś w sadach ukryte pasieki.
Zdrętwiały, tępy bezwład ujął świat w okowy —
Upojna płynie senność — ciszy nic nie zmąca,
Posnęły złote pola, haszcze i parowy,
Zakrzepła w niemym skurczu borów gęśl grająca.
Tak cicho jest, tak cicho, iż wyczuwam prawie
Drgnienia sfer nadpowietrznych i co chwila słyszę,
Jak w pomiętej, pożółkłej w żarach słońca trawie
Zacyka jakiś owad... O! czemu skroś ciszę,
Co się złotą białością rozlała dokoła,
Niczyje do mnie serce głośniej nie zawoła?