Założenie
Zazębiły się ząbkami
cienkie kółka ząb o ząb –
zygzak w zygzak klinki łamie
i sieć sprężyn zwija w kłąb –
rowki w śrubkach lśnią spiralnie
wzorem z stali lanych śrub –
ostry ćwieczek – sztukmistrz scaleń
płytkę z płytką sprzągł jak ślub –
chytry zegar jak aptekarz
mierzy, waży cenny czas
(„czas nie czeka, czas ucieka,
szumi, szumi czas jak las”)
Konkluzja
Czemu wysoka jestem? – by słońca chwycić najwięcej,
by jak najwięcej skóry trafiło w czerwcową jasność,
czemu mam takie smukłe i takie mocne ręce?
– by każdym leniwym mięśniem poznawać słodkie próżniactwo,
czemu celowość mnie wiodła na wydróż dniom i na wyszlak?
– bym bezcelowych włóczęg już odtąd była niesyta,
po co mi baczną myślą z światem mozolić się przyszło?
– bym mogła teraz ocenić wspaniale niebieski migdał.
Dowód
Czyściły wieczory lakierki
gwiazdami błyszczącą pastą;
wołały mnie na lenistwo,
wołały mnie na próżniactwo –
szłam z nimi nakraść czeremchy
łażącej z sadu za parkan,
gryzłam słodkawe i wonne
niebieskie migdały jak ziarka –
szłyśmy z bezsensem za pan brat,
z bezmyślą za pani siostra
– a czas się chował za nami
i sunął szlakiem jak postrach,
a czas wyłaził z z e g a r ó w,
i z krążących wkółdrzewnie cieni
i z schnącej szarawo trawy,
co była grobem zieleni –
– aż zbawił nas nagły podstęp,
kiedy ucieczka obrzydła
czas przekupiliśmy chytrze,
niebieski dając mu migdał
i odtąd już nie ucieka,
a cicho, cierpliwie czeka
i odtąd strajkiem sprężynek
staje zegar-aptekarz,
czyszczą wieczory lakierki
gwiazdami błyszczą pastą;
wołają na mnie lenistwo,
wołają na mnie próżniactwo –
– idziemy sobie swobodne
ucztować na misach jezior,
strugamy nierzeczywistość
z rosnących nad wodą brzezin – –
21 kwietnia 1934
najgłupszy wiersz, jak stwierdzam, Z.G.