Miłość

Woda
W poprzek – wpław – przepłynąć życie – przyjąć czas jak płótno piersią
(wpław: najwyższą – wpław: najczulszą – wpław: najtkliwszą – wpław: najszczerszą)
kochać własne mocne mięśnie w smukłych rękach, w prężnych nogach –
własnym sercem jak gotykiem wkłuć się prosto w serce Boga –

Nie chcieć być symfonią całą, ale dźwięcznym, głośnym tonem –
nie chcieć być wszechświatem całym, ale lśniącym elektronem –
drgać religią ciepłych pulsów, nerwy raniąc, serce drażniąc –
żyć kochanie, kochać życie – w poprzek – wpław – rzutami ramion.

Płynąć szczerym pragnień sterem w niezniszczalność żywych tęsknot,
krzyczeć: żyję, krzyczeć: pragnę, krwią namiętną wali tętno –
w poprzek – wpław – przekreślić morze i do kresu przybić hardo –
poznać śmierć, – tętniącym życiem zachłysnąwszy się po gardło.

Ziemia
Znacie ją tylko wszyscy z sielanek, map i metafor
i jeszcze ją wszyscy znacie z nabrzmiałych szumnością odzew –
umiecie ją czasem kochać, by mordu uczcić sprawą
– a my ją kochamy co dnia i żmudny wnętrza jej pozew –

Jesteśmy dla was chamstwem, albo utartym symbolem,
a przecież serca nam biją o ziemię jak cepy twardo,
umiecież skreślać szosami kwiatów jej czerwień i fiolet
i modlić się do niej: matko, gdy w zębach zgrzyta jej ziarno? –

Wyrosną kamienne domy po łopat żyznym posiewie,
by lśniący i twardy kilof stał się wam kiedyś relikwią, –
ziemię się orze ręką – a rękę się orze ziemią, –
a to jest żadna mądrość, lecz miłość ostra jak rydło.

Ogień
Odgadłam, że lubisz pozór powikłań, co wszystko myli,
by poznać treść istnień – magnes i strzałkę jej bez odchyleń –
odgadłam, że trwasz bez zmiany a krążysz w ruchu jak ziemia,
by poznać lękliwą stałość i nagłą odwagę przemian
Pojęłam, że kochasz sploty słów obojętnych znaczeń,
że pieścisz się ich barwnością i to, żeś sens ich w grze spaczył –
pojęłam, że niżesz słowa jak pereł łuską umarłą
i trzeba ci męki zwątpień, byś pojął, że drgają prawdą

I chcę mieć okrutny smutek i oschłość tęskność najkrwistszych
i złamać ciebie boleśnie i w świat twój w tobie rozwichrzyć
i chcę cię w pustkę zakłamań i w noce bezsenne wtrącić,
byś nagle uwierzył sercem w banalną „miłość” i „słońce”.

Powietrze
Rozmodlił się tydzień w prac oporny zgrzyt –
pójdziem krokiem los mierzyć, chociaż trudno żyć –
pęcherz idei przeżytych sam bezsensem stłukł
– pójdziem razem wykreślać ze słowników dźwięk: wróg.

Rozmozolił się tydzień w zgrzyt opornych prac,
ciężko tętna serc godzić rzeczownikiem: brać,
ciężko uczyć religii tlenu – miechy płuc,
– pójdziem wezwać siłaczów, aby c h c i e l i m ó c –

Rozmozolił się tydzień w prac oporny zgrzyt
(wielkich liter są prawa w słowach: negr i żyd)
rozmozolił się tydzień w zgrzyt opornych prac:
jeszcze trudno jest ludziom nagle ludźmi się stać.

28 października 1933

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka