…a łączy wszystkie „od” z wszystkimi, wszystkim „do”
Jest wzdęty tlenem krzyk żywotnie krwistych narodzin
i taka sobie sekunda, co nagle raz nie przychodzi –
a między nimi jest linia, co mózg wysiłkiem rozbrużdża,
linia najprościej prosta – najkrócej ze sobą najkrótsza; –
a między nimi szlak syntezą poczynań się skraca:
wzbogacam się o świat i sobą świat wzbogacam.
Był mi rozmokły dzień, rozkisły dżdżystą tęsknotą –
szarpał mnie cięty wiatr, deszcz mnie na ukos szamotał,
a potem poznałam moc dzień w noc przetapiać w zachwytach,
pojęłam, dlaczego smutki pod dłonie rąk mi się wklęsły –
z skorupy mroku rozłupię księżyc pachnący jak migdał,
bo wiem, że wszystkie „klęski” rym sobie znajdą „zwycięski” –
I nic na mnie już nie wtrąci w jałowość strzępnych zakłamań,
nie zmąci mojej jasności żal – minorowy akrostych –
i nic mnie już nie ugnie i nic mnie już nie załamie,
bo pozostanę harda,
bo pozostanę prosta,
jak linia, która łączy Boga i azot nieba
z żelazną rudą ziemi, z naszą człowieczą glebą
a łączy wszystkie „od” z wszystkimi, wszystkimi „do”…
18 listopada 1933