I.
BALLADA WIELKANOCNA.
Rozkołysały się znów wszystkie dzwony
W głośny, radośny, harmonijny chór,
A hymn tej burzy dźwięków nieskończonej
Falą uderza aż pod stropy chmur.
I rozdzierają się ciemne opony,
Tryska blask złoty, tak długo więziony,
W morzu światłości tonie pole, bór.
W drzew sokach — wrzenie, w piersi ludzkiej — łkanie,
Drży pełen przeczuć każdy ziemski twór:
»Więc przebudzenie to, więc zmartwychwstanie?«
Od iluż lat już falujące tony
Wasze, o dzwony, — i żórawi sznur,
Nadlatujący z wiosną w nasze strony,
I srebrne szumy wód na stokach gór,
I lazur niebios czysty, rozjaśniony,
I pękające w pączki drzew korony —
Radosny budzą w sercach wszystkich wtór?
Od iluż lat już próżne brzmi pytanie:
»Więc falą życia rozbit śmierci mur?
»Więc przebudzenie to, więc zmartwychwstanie?«
Jak tu nie myśleć, że jeszcze miliony
Wstępować będą w zwykły złudzeń tór
I, patrząc w mroczne przyszłości zasłony,
Nadzieją witać śpiewny wiosny dwór,
Wierząc, że przyjdzie sam cel upragniony?
Jak tu nie myśleć, że wreszcie w zmęczonej
Piersi szmer zgłuchnie zmartwychwstannych piór —
I już nie będą pytać przy tej zmianie
Synowie synów, córy naszych cór:
»Więc przebudzenie to, więc zmartwychwstanie?«
PRZESŁANIE.
O, ten wieczysty zwątpień z wiarą spór!
Nie gdy z pól wiosna kwietny stworzy wzór,
Lecz gdy duch silny murem, skałą stanie,
będziemy mogli wołać w każdej z pór:
»Więc przebudzenie to, więc zmartwychwstanie!«
II.
BALLADA O DZIELNOŚCI DUCHA.
Duch wszystkiem jest! Gdzie płoną jego żary,
Gdzie pośród zgliszcz roznieca płomię wiew,
Nie błędną skrę, wabiącą na moczary,
Lecz przyszłych słońc i ognisk płodny siew,
Tam z losem lud pochwyci się za bary,
Rzucone w proch, zdeptane swe sztandary,
Gdy wreszcie ból zatarga nim do trzew,
Pochwyci znów w spragnioną czynu dłoń —
I zadrży świat, i pozna jego gniew!
O pieśni ma, pobudkę duchom dzwoń!
Duch wszystkiem jest! A poznać go, że jary
Sok życia śle w najdalsze pędy drzew,
Swych broni praw, Danajów zdradne dary
Odrzucić śmie i cudzych nie chce plew;
W otchłani nędz, śród skwarnej mrąc Sahary,
Nie wierzy w nic, w korony ni w tyary,
W swą tylko moc, swą dzielność i swą krew!
A poznać go, że milczy, chyląc skroń,
A ozwie się? to rykiem już, jak lew!
O pieśni ma, pobudkę duchom dzwoń!
Duch wszystkiem jest! I biada, kiedy stary
Pień zegnie kark, a karłem wzrośnie krzew,
Gdy cichy czyn — czczych słów zastąpią mary,
Na obelg cios nie zadrgnie groźnie brew!
Bo widać się ów śnieżny głaz z Karrary
Źdźbłem gliny stał nikczemnej, kruchej, szarej!
Królewskich szat za szwem już odtąd szew
Rwać będzie się — i wzbierać kału toń,
Aż uczuć chram się w podły zmieni chlew! —
O pieśni ma, pobudkę duchom dzwoń!
PRZESŁANIE.
O ludu mój! lwem ozwij się na zew!
Do głębi serc, jak grom, niech razi śpiew!
Niech ducha żar, jedyna padłych broń,
Tchnie życie w pierś bezdusznych mężów, dziew!
O pieśni ma, pobudkę duchom dzwoń!