Śród fal bezbrzeżnych oceanu
Wątła wysepka wznosi czoło;
Spienione wały grzmią wokoło,
Szaleje wściekłość uraganu,
Bije w nią, wstrząsa, huczy głucho,
A w rykach wichru baczne ucho
Słyszy straszliwy wyrok śmierci.
I w głębiach zdradna wre robota:
Nakształt oskarda, piły, młota,
Woda pracuje, chłonie, wierci,
Odrywa całe skał kawały,
Zmywa rodzajnej ziemi szmaty...
Więc zginie wyspa?
— Nie!
Przed laty
Na wyschłej od słonecznych skwarów
Glebie tej wyspy wyrósł mały
Dąbek, rósł szybko, las konarów
Rozwiał ku niebu, a w głąb ziemi
Puścił korzenie i gęstemi
Sploty ich skuł rodzinne brzegi,
Że gdy nabiegły fal szeregi,
Pieniąc się wściekle, to spotkały
Jakby mur z jednej, twardej skały.
I dziko wrzały morskie głębie,
Szalały burze, uragany,
Lecz wyspa żyła w swoim dębie,
Bo ten odpierał — rozhukany
Szał wód i wichrów.
Przeszły lata.
Pod opiekuńczym dębu cieniem
Wyspę zielona kryje szata,
Nowe wzrastają dębów gaje,
A każdy krzepkiem swem ramieniem
Nowy ojczyźnie puklerz daje.
Starzec spogląda rozrzewniony
Na tych następców swego dzieła,
A w duszy mu jasnemi tony
Gra hymn ów stary: »Nie zginęła!«
Lecz wiek odbiera prędko siły,
Siwieje szybko włos pod znojem,
I ten, którego nie zwalczyły
Wichry i burze wstępnym bojem,
Padł zgnębion laty i trudami...
O, posyp głowę swą popiołem,
Luzacyo bratnia, skrop twarz łzami
I, z pochylonem w smutku czołem,
Nieś bohatera-starca zwłoki
I w grób je złóż na sen ostatni,
A ponad grobem w świat szeroki
Niechaj popłynie z piersi bratniej
Pieśń wielka smutku i żałoby —
Lecz i ufności, bo nad groby
Dawnemi buja nowe życie,
Bo już świt błyska lepszej doli,
A choć dziś jeszcze wiele boli,
Coś szepcze w duszy: »Zwyciężycie!«
O budyszyński dębie stary!
Tyś ludu swego był kościołem,
Tyś uczył go ufności, wiary,
By z podniesionem dumnie czołem
Szedł w burze, walki, zawieruchy,
Tyś bohaterów budził duchy,
Tyś stworzył nowy naród cały!
Dziś nas rzuciłeś. Lecz zostały
Po tobie wielkie czyny twoje,
Twe walki, trudy, prace, znoje,
A z nich wspaniały pomnik stanie,
Na którym, jako na kurhanie,
Wieki twa postać świecić będzie!
I kiedyś dziatwa wkrąg zasiądzie,
A stara babka przy ognisku
Gwarzyć im zacznie o ucisku,
Niewoli, nędzach ludu swego,
A potem przejdzie do tych wielu,
Którzy go duchem wiecznie strzegą,
I wspomni cię, odrodzicielu,
I wszystkie twarze zajaśnieją,
I wszystkie serca się zapalą,
Wspominać będą za koleją
Przesławne czyny twe i dzieła,
Aż z piersi wszystkich grzmiącą falą
Popłynie pieśń twa: »Nie zginęła!«