Choćby pod tobą niepłodna opoka,
Nad tobą skwary groziły siewowi,
Siej: w uschłem ziarnku się kiełek odnowi
W wiatrzanych prochach, pod rosą z wysoka.
I choćby siew twój przepadł najjałowiej,
Siej i świadectwu nie wierz swego oka;
Gdzie bój — siej miłość, światło — gdzie pomroka;
Czyń — chociaż, po co, nikt ci tu nie powie.
I choć sam nie wiesz... Chociaż mędrców wiedza
Świadczy posępnie, że kolej wydarzeń
To tylko wielka konieczności miedza,
Że nic nie zmienisz w ciągu przeobrażeń,
Żeś tylko skutkiem tego, co poprzedza, —
Ty się nie zrzekaj pracy swej i marzeń.
II.
Niepoliczone świat widział teorye;
Ta snadź prawdziwsza nad inne systemy,
A może złudna, jak inne... Bo niemy
Sfinks bytu milczy, wciąż snując historyę.
Więc dobrze czynim, jeżeli się przemy,
Gdzie ideału lśnią fantasmagorye,
Jeśli w snach naszych przed odzianym w gloryę
Jutrznianą lepszej przyszłości się gniemy.
Runą snadź wiedzy dzisiejszej zdobycze,
Gdy pączki nowych teoryj rozpękną;
Tu wiecznym pochód jest przez bezgranicze.
Ale nie padną miłość, dobroć, piękno,
Choć niezbadane i choć tajemnicze;
Ludy przed niemi po wiekach uklękną.
III.
O, wierzmy sercu! Co w niem nieświadomie
Kwitło przed wieki, w ludzkości kolebce,
I co nam ono dziś tajemnie szepce,
W tym strasznym wierzeń i marzeń rozgromie,
To — jest! I choć je błędny tłum dziś depce,
Nie zgaśnie owo nieśmiertelne płomię.
Skryte dziś, kiedyś snadź błyśnie widomie,
I z osłupieniem ujrzą je i ślepce.
A choćby wiecznie było niezbadanem
I niepojętem cichych przeczuć dzieckiem —
Wszakże byt cały tajni oceanem!
Więc ze zwątpieniem bojując zdradzieckiem,
Uderzmy w serca, kędy ono panem,
Rozpogodzeniem ludy pójmy greckiem!