Janowi Matejce

Naród ciebie pozdrawia, kapłanie narodu!

Gdy my, dzieci stulecia, co ma serce z lodu,
Idziemy drogą życia wątpiący i smutni,
Nie dając ucha dźwiękom poetyckiej lutni,
Ani głosowi natchnień, eo płyną z wysoka —
Ty jeden patrzysz w życie oczami proroka,
I zasłuchany w chórów archanielskich granie,
Modlisz się za nas wszystkich — mistrzu i kapłanie!

Jakże pięknych ołtarzów jesteś ofiarnikiem!
Choć przy nich wąż zniszczenia przewija się z sykiem,
Choć bluszcz, grobów kochanek, czepia się ich zrębu,
Świetniejsze są od złota, wytrwalsza od dębu!
Na szczyty, niedostępne śmiertelnemu oku,
Tyś się podniósł natchnieniem, mistrzu i proroku.
Ztamtąd śledzisz narodów źródła tajemnicze,
Bóstwom minionych czasów spoglądasz w oblicze,
Nie tajną ci jest ducha i żywiołów praca,
I wiesz, w którą się stronę prąd przeznaczeń zwraca...

A my, widząc, że stoisz w złotych blaskach zorzy,
Wołamy: bądź pozdrowion, pomazańcze boży!

Tobie elijaszową dano moc wskrzeszania,
I grób każdy przed tobą swe wnętrze odsłania.
Z prochów, które śmierć rzuca na cmentarne niwy,
Pod zaklęciem twej myśli, wstaje człowiek żywy,
W szkarłatach lub siermiędze, z mieczem albo różą.
Znasz się z ciszą pokoju i z wojenną burzą;
Gdy chcesz, brzmi surma, pleśnią wiekową pokryta,
Gdy chcesz, stal zardzawiona sypie skry i zgrzyta,
Gdy chcesz, wrą huraganem zapomniane boje,
Gdy chcesz, krwi raz przelanej znów się leją zdroje,
Gdy chcesz, to co snem było, staje się obrazem...

Tyś, mistrzu, wskrzesicielem i sędzią zarazem;
Z równem sumieniem sądzisz pachołków i króle,
Ważąc pilnie ich cnoty, słabości i bóle;
Słuchasz, co kronikarskie mówią o nich echa,
I klasztorne zacisze i wieśniacza strzecha,
Potem-jednych nagradzasz nieśmiertelną chwałą
A innych piętnem hańby lżysz na wieczność całą!

Granic orlego lotu nikt z łudzi nie wskaże, —
Więc postępuj wciąż naprzód, i dźwigaj ołtarze,
Które z przeszłości naszej ginach boży uczynią.
Naród przyjdzie się modlić przed twoją świątynią,
Jak żydzi przed murami białej Jeruzalem;
Pierś jego zadrży świętym, przepotężnym żalem,
I póki mu krwi w sercu, a łez w oczach stanie,
Będzie imię twe sławił — mistrzu i kapłanie!

Czytaj dalej: Deszczyk - Wiktor Gomulicki