Dopóki jeszcze zmienny wzrok niewieści
Rzucać cię może w otchłanie boleści,
Lub na wyżynę podnosić niebieską;
Dopóki jeszcze za niewieścią łezką
Poszedłbyś w piekło, między czartów zgrzyty —
Nic mów, żeś martwy; nie mów, żeś przeżyty.
Dopóki jeszcze w wiosenne zaranie,
Widząc cudowne ziemi zmartwychwstanie,
Czujesz, że niebo pierś wypełnia twoją;
Dopóki jeszcze zachwytem cię poją
Gwiazdy i róże, słońce i błękity —
Nie mów, żeś martwy; nie mów, żeś przeżyty.
Dopóki jeszcze zaślepienie ludzi
W sercu twem smutek i żal gniewny budzi,
I żądzę płaczu, klątw i nawracania;
Dopóki jeszcze spocząć duch się wzbrania,
I chce, jak tytan, świat dźwignąć na szczyty —
Nie mów, żeś martwy; nie mów, żeś przeżyty.
Dopóki jeszcze, tęczą świecąc zdala,
Gorączka sławy piersi twe rozpala,
I pragniesz odżyć w potomnych pamięci;
Dopóki jeszcze wawrzyn ciebie nęci,
I na grobowcu marmurowe płyty —
Nie mów, żeś martwy; nie mów, żeś przeżyty.
Licz gdy ponęty niewieściego ciała,
Słońce i miłość i postęp i chwała,
O serce twoje biją, jak o kamień;
Gdy masz dla wszystkich życiowych omamień
Źrenicę szklaną, jak biesiadnik syty —
Wówczas tyś martwy: wówczas tyś przeżyty!