— Czy nie czas przestać już, niebogo,
Sąsiadko Muzo, z drżeniem, z trwogą
Pajęczą nić tych wierszy pleść?
Niedługo — pora wozy wieść…
Gwiaździsty szlak, daleka droga
Na tamten świat do Pana Boga.
Gdy przyjdziem, rzekniem: „Dobry człek…
Zmęczylim się i postarzeli,
A żeśmy w sercu cośta mieli,
Noclegu prosim. Starczy kąt,
Choć w każdej jego ścianie ćwiek…
Ze świata przyszlim… Kawał stąd!…“
— Ej nie idźmy jeszcze, zdążym!
W tej tu kurnej chacie
Ot zostańmy jeszcze chwilę.
Spójrzmy na świat, bracie.
— Spójrzmy raz ostatni, dolo.
Hej, hej, świat… Rozłogi…
Świat głęboki! jaki cudny!…
Tam — to kwitną głogi…
Pójdźmy, siostro. Niwą, runią
Zajdziem aż na wzgórze.
Tam usiądziem, będziem patrzeć.
Kłosy… Ciernie… Róże…
Twe siostrzyce, starowino,
Gwiazdy wiekuiste,
Hen o złotych żaglach płyną
Przez morza świetliste.
Wieczór… Teraz czas już, siostro.
Wieki trwa ta droga!…
Przeżegnajmy się, we dwoje
Ruszym w imię Boga.
Gdy nad rzeką zapomnienia
Staniem cieniów zjawą,
Pobłogosław ty mię wtedy
Wieczną świętą sławą!
................
Lecz zanim przyjdzie to i owo,
A nuże, skłońmy się po pas
Eskulapowi jeszcze raz:
Zmędrkuje może łysą głową,
Charona z prządką Parką wraz.
A póki w tyglu zwarzy ziele,
Z bogami strojąc ceregiele, —
My będziem tworzyć epopeję,
A gdy pomyślny wiatr powieje,
Przelecim ponad ziemią, śmig!
I w heksametrach potem w mig
Opiszem pięknie te przygody —
Na strychu będą je na gody
Czytywać myszy… My tymczasem
Śpiewywać będziem prozę — basem.
Nam idzie to jak z nut…
Siostrzyco!
Srebrzystowłosa Beatryczo!
Lecz nim ostatni ognik skona,
Ty wiedź mię raczej do Charona.
Przepłyniem Lety mętne ciemnie
I — podczas starca z tłumem zwad —
W zanadrzu może potajemnie
Przeniesieni sławę w wieczny świat…
A zresztą, siostro… Toć i sam,
I bez niej też wytrzymam tam,
Gdy będę mógł nad Flegetonem
Lub i nad samym Styksem w raju,
By nad Dnieprowym gdzieś zatonem,
Zbudować chatę w świętym gaju.
Postawię sobie chałupinę,
Naszczepię wokół młody sad,
A potem ciebie w cieniu rad
Ugoszczę — może nawet winem.
Przypomnim Dniepr i Ukrainę,
Zieloność siół, futorów ład,
W stepowej dali mogił ramy —
I znów wesoło zaśpiewamy…