Nie postawiono śród kościoła trumny —
Ni ściany kirem obito do koła;
Tak jak żył wielki, samotny i dumny,
Duch jego weszedł w podwoje kościoła
I u ołtarza stanął niewidomy
Z sztandarem, który miał napis: „Śmierć Romy!“
U wschodów drobna garstka go czekała
Ludu, któremu śpiewał o przedświcie —
Ani go jedna łza nie powitała,
Ni wejścia dzwonów oznajmiło bicie.
Cichy szedł bardzo z myślami Ligięzy,
Wlokąc u stóp swych potargane więzy.
I on sam żalu ani łez nie żądał:
Za wielki, by mógł żalem być objęty!
Oczyma duszy każdy go oglądał,
Jak stał w natchnieniu swojem wniebowzięty.
Organy smętny ton „psalmów“ zawiodły,
A trzej kapłani odprawiali modły.
Czy Massynissa obudził cię w grocie? —
A anioł kazał iść w krainę krzyżów?...
A Roma stoi?... Roma jeszcze w złocie
Wraz z światem pełna przekleństw i pręgierzów;
Robactwo czołga się po skale Piotra
I ma krzyż jeden na Chrysta i łotra,
I długo jeszcze będzie szydzić Bogu,
Z łotrami wieszać wraz jego wysłańców...
Lecz tyś już stanął na wieczności progu,
Gdzie twój wzrok nie ma cieni ani krańców,
Więc wiesz, gdzie, kiedy i przez jakie boje
Czynami wstaną wieszcze pieśni twoje.
Wiesz, jak wiedziałeś, że się krwią obroczym
I ognie wzniecim, my lub nasze wnuki,
Że możnych gruzem dumnych grodów stłoczym.
I trony carów rozszarpiem na sztuki;
Ani ci tajno, że my, dzisiaj drobni,
Będziem niedługo w bojach lwom podobni.
A teraz odchodź z ziemi, wielki duchu,
Odchodź, gdzie pierwej już poszli dwaj twoi!
My ręce skrwawim na naszym łańcuchu,
Aż łańcuch w rękach przybierze kształt zbroi,
Aż z nich uderzy wielka chwila czynu
Dla nas i wrogów...
Odchodź, Polski synu!
Lwów 3 marca 1859.