Gdy Jezus smutny niósł krzyż na Golgotę,
By się dopełnił dzień męki serdecznej,
Słońce w swym blasku pociemniało złote,
Ptastwo przestało żeglugi powietrznej.
I kroczył pochód przez miasta ulice,
Dążąc na miejsce śmierci i zgłady,
A pot oblewał Chrystusowe lice,
Krew z ran sączyła zostawiając ślady.
I tak boleścią wyniszczony straszną,
Po kilkakrotnie upadał na ziemię,
Oczy mu bielmem zachodzą i gasną,
Talc Go człowiecze przycisnęło brzemię.
Oprócz żołdactwa, co szło obok Niego
I wśród oprawców, co krzyżować mieli,
Kilka pobożnych niewiast z miasta tego
Idzie z Jezusem i mękę z nim dzieli.
Płacząc niebogie, patrzą w drogę ciemną,
Żal duszę ściska, gdzie wzrok pada wszędzie,
Jezus im rzecze: „Nie płaczcie nademną,
„Jam krzew zielony—cóż ze suchem będzie.“
* * *
Jerozolimskie córy przykład dały,
Że tam, gdzie boleść swe koło roztoczy,
Spieszyć nam trzeba, niech choć promyk mały
Cierpiących braci pociechą otoczy.
Ludzie dzisiejsi cenią cię, kochają,
Gdyś w szczęściu tylko, a kiedyś w niedoli.
Szybko zapomną — najczęściej nie znają...
Cóż ich obchodzi to, co ciebie boli.
Weronikowe zaginęły chusty,
Dziś przyjaźń szczerą pochowano w trumnę,
A serce ludzkie, jako ten dzwon pusty —
Sobie hołduje, wznosząc czoło dumne.
Tak, nieprawości wzrosły ponad głowę,
Że za czyn dobry żąda się zapłaty,
Na bólu bratnim pędzim dni godowe,
Tego się ceni, kto możny, bogaty.
Powstańmy z grzechów, by Pan prawej wiary,
Miał dalej pieczę o naszem istnieniu,
Jerozolimskiej oszczędził nam kary,
Gdzie nie pozostał kamień na kamieniu.
Źródło: Moje pieśni, Maria Paruszewska, 1934.