Po cóż jej dałeś wonnych róż wazonik,
Kiedy nie wplotła ich w swe włosy płowe,
Lecz je kazała wynieść na balkonik
Pomiędzy bluszcze i astry różowe.
Czemu jej dałeś szczygiełka z ogrodu,
Oswojonego, a szczebiotał szczerze,
Gdy wkrótce potem zdechł ptaszyna z głodu.
Choć tak chwaliła i szczebiot i pierze.
Ciocia radziła tak: — ach! z doświadczenia —
Byś dał brylanty jak najczystszej wody.
Poskutkowało .... drżała ze wzruszenia.
Kosztowne cacka należą do mody,
A miłość —? Głupstwo! To są urojenia!....
Chciej to spamiętać, przyjacielu młody.
Źródło: Moje pieśni, Maria Paruszewska, 1934.