Nie widziałem go kopę lat.
(O, jakże lecą te lata!)
Byłem mu bardzo rad.
Pij, mówię. Świeża herbata.
Spojrzał na mnie jak wilk
i syknął sss! jak żmija:
"Zabierz to. Ja tej ich
herbaty nigdy nie pijam".
Widzę, żeś zmókł na wskroś
i woda się z ciebie leje.
"Z Kalisza na pieszo. Dość
mam tych ludowych kolei".
A żona, twój anioł stróż,
jakże się czuje żona?
Jęknął: "Rozwiodłem się już.
Żona także czerwona".
A jakże sprawuje się
twój śliczny synek Hieronim?
"Hieronim? W ZMP!
Hieronim. Nie mów mi o nim".
A Lulo? Funta? A Miś?
Opowiedz wszystko szczerze.
"Nie gadam z nimi dziś.
Pracują - w pegeerze!"
Tutaj fontannę łez
gość nagle uruchomił
i wyszedł; w mroku sczezł;
i zapomniałem o nim.
Lecz po tygodniu już
list przyszedł z Częstochowy,
ale bez znaczka - cóż,
wiadomo: też ludowy.