Wyzwól mnie Apollinie,
od literackich dziwactw, niech zginie
we mnie ta mania na zawsze,
bo kiedy siostra twa Diana
świeci, ja się do rana
w różnych dziwactwach babrzę.
Męczy mnie - primo: hyperretoryka,
secundo: metaforologiczna kombinatoryka
i tzw. smaczki - po trzecie,
choć ty, Apollinie, wiesz,
że ja chciałbym każdy mój wiersz
zapalać jak latarnie na Nowym Świecie -
a tymczasem, o paradoksie,
choć staram z roku na rok się,
choć pielę chwasty w moim ogrodzie,
choć nie szczędzę sił ni pracy,
to jednak, jak mówi Horacy,
nie zawsze to, corn zamierzył, wychodzi.
O, synu Jupitera, mą mowę ciemną
rozświeć, pochyl swe złote ucho nade mną,
toć służę tobie od lat już wieluż!
Jam dziecię twe. Pomóż dziecięciu.
A ja każdej z twych muz dziewięciu
jeszcze dziś kupię nowy kapelusz.
Więc ulecz mnie, Apollinie.
Ty możesz. Ty jedynie.
Przecie budzę się i zasypiam z twym imieniem.
Ty, który oświecasz i uśmiercasz,
tchnij mi, Srebrnołuki, do serca
treść prostą jak twe struny i promienie.