Uwaga:
W Holandii, gdzie śpiewa mleczko
w wymionach słynnych krów,
leży urocze miasteczko -
Haga...
Ba, ba, Holandia -
to nie to, panie, co u nas:
Tam nie ma mętnych łbów,
jest król i wiara,
każdy się stara,
jeden drugiemu pomaga -
stąd:
Rotterdam,
Amsterdam,
no i Haga...
A jak ci Holendrzy pracują,
jak kombinują,
jak mnożą, dzielą, sumują!
A co za szalona erudycja
i jaka świetna policja.
Hm, może to wszystko z tej racji,
że w Holandii nie ma sanacji;
ze nawet dziecko, niż bajkę,
woli biurko i fajkę
i nosi poważne bokobrody...
Otóż, narody,
mając to, co rzekłem, na uwadze
tudzież dosyć szwajcarskich miast,
postanowiły zjazd
odbyć w Hadze.
Zjechało się tego dużo;
każdy w butonierce z różą,
z uśmiechem europejskim, wyszukanym;
a więc przyjechały te wszystkie Stresemany,
Briandy,
hiszpańskie grandy -
i z elokwencją w uściech
przybyłeś i ty, Auguście,
zasiąść pomiędzy Chérony...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
I było tak:
zaczęła się retoryka,
blaga miliardów
i miliard blag,
a wszyscy chcieli zgnębić Anglika.
I prawie wcale nie spali,
tylko gadali, gadali, gadali...
A tymczasem...
pod L`Arc de Triomphe -
nocą upalną, złą,
trzeszczały kości
i ten, co leży: - Litości!
krzyczał.
A oni, oni gadali,
gadali, gadali, gadali.
Na twarzy Stresemana kroplisty osiadł kw i
i grzmiał Snowdena bas,
aż drżały złocone gmachy:
- Kto nam jest winien, niech płaci!!!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
"A wszystko, proszę pani, to są te krwawa achy,
którymi grają dyplomaci
kośćmi żołnierza o banki...
Bo, niech pani powie, co będzie,
gdy te laufry się zamienią na tanki?...
Ach, Haga...
Ha, ha, ha, Haga!
To blaga".