Tutaj ciało złożone,
tu jest grób Beethovena,
gdzie to wzgórze zielone
i perspektywa srebrna
i za perspektywą srebrną
już tylko nocne niebo.
Dołem w ciemnościach wielu
kształty jakieś niekształtne,
coś jakby liście chmielu
to i olchy niewyraźne,
ale wzgórze w promieniach;
to jest grób Beethovena.
Tu zlatują się ptaki
różnych barw i rodzajów:
kosy sikorki, szpaki
muzykowi śpiewają.
A gdy noce deszczowe,
deszczu słucha Beethoven,
Zstępuje deszcz z wysoka,
krzewy napełnia wrzawą,
wykrzywia drzewa, Olcha
stoi w deszczu koślawo.
śpiewa deszczowa burza.
Widać tylko pół wzgórza.
Ale kiedy wiatr gwarny
szparę w chmurach rozewrze,
księżyc wchodzi do szpary,
wzgórze błyszczy jak w srebrze
i księżyc wzgórze nosi
jak latarnię w ciemności.
Tutaj przychodzą ludzie,
tu ciskają bukiety:
za męstwo w każdej nucie,
za symfonie, kwartety.
tańczy na wietrze wstęga;
BOHATEROWI PIĘKNA
Czas swoim palcem dużym
pory roku obracał
we dnie słońce nad wzgórzem,
w nocy nad wzgórzem gwiazda;
szarfa z ciemnej purpury
od wzgórza aż po chmury.
Tutaj przychodzą dzieci.
kładą mali pianiści
to z dzikich róż bukiecik,
to choćby parę liści,
grobu się dotykają.
jak gwiazdki odfruwają.
Tu przychodzą dorośli,
szumią w różnych językach
oceanem wdzięczności
wokół serca muzyka,
palą lampki na darni
i odchodzą odważni.
Czasem, gdy grudzień hula,
gdy zimno nawet wilkom,
pusto tu, ani wróbla,
żywej duszy, i tylko:
śnieg, wiatr w piskliwych tonach
i chorągiew żałobna.
Ale trwa krótkie mgnienie
boleść owa, pustkowie:
w dali śnieg znów się czerni,
znowu brnie przez śnieg człowiek,
by złożyć dank serdeczny,
tej muzyce walecznej.
To jest grób Beethovena.
Nad nim Venus promienna.