Naczelniku!

Prezentuj broń! i podnieś czoło dumne!
Najskrytszych myśli tajnia się odmyka,
gdy spojrzą w głąb surowe i rozumne

te oczy... Naczelnika.

I czegóż Ci w dzień Twego życzyć Święta?
Czy serc miłości? - Tej przecież masz bez liku,
boś spełnił cud i Polski zerwał pęta

O, Wodzu - Naczelniku!

Baczność! Patrz tam... niewola, Polski zmora
i bestii z wschodu uczta krwawa, dzika...
Śledziła wciąż satrapów nędzna sfora

twojego Naczelnika.

Baczność! patrz znów... bojowej trąbki tony...
Garstka walecznych mężnie się potyka...
Bój krwawy wre!... sny ojców... legiony...

myśl święta Naczelnika.

I czegóż Ci ma życzyć Polska cała,
stojąc przed Tobą w nieprzejrzanym szyku,
Ojczyzna wszak już przecie zmartwychwstała

O, Wodzu - Naczelniku!

Czytaj dalej: Złota jesień - Konstanty Ćwierk