Ballada o pannie młodej

Już ucichł dźwięk, już ustał tan
Już goście wyszli z sali;
Z oblubienicą młody pan
Samotni pozostali —
Już ją w ramiona drżącą wziął,
Już ślubny wieniec z głowy zdjął,
A krew mu w skroniach tętni.

Całuje usta jej i skroń,
Rozplata zwój warkoczy,
A ona, zapłoniona, doń
Tuli się, kryjąc oczy;
Ustami szuka jego warg,
Rękoma mu owija kark,
Do piersi się przyciska.

Pragnienia ich ogarnia szał,
Objęli się nawzajem
W zachwycie dusz i w dreszczu ciał
Ziemię uczynić rajem —
Wtem nagły ją owionął chłód,
Jakby na sercu kto jej lód
Położył martwej ręki.

Krzyknęła i zerwała się,
Twarz zbladła jej jak chusta —
Patrzy — przy śćmionych świateł mgle:
Alkowa była pusta...
»Co ci jest?« — pyta trwożnie on.
»Ah nic, uderzył z wieży dzwon,
Przelękłam się, jak dziecko«.

I znów ustami jego warg
Szuka rozpłomieniona,
Rękoma mu owija kark,
Przyciska go do łona;
Już ich ogarnia pragnień szał,
W zachwycie dusz i dreszczu ciał —
Wtem lód na sercu czuje.

I znów się zrywa, krzycząc: Ach!
Twarz blednie jej, jak chusta.
Mąż pyta; »Jaki zdjął cię strach?
Alkowa cała pusta...
Czy może zbyt cię zmęczył tan?«
Tak pyta trwożnie młody pan
Schylając ją ku sobie.

»Ah nic, to nic! Ktoś stuknął gdzieś,
Tam, na ulicy może.
W ramiona mnie, jedyny, weź —
Jak dziecko tak się trwożę«.
Ustami szuka jego warg,
Rękoma mu owija kark,
Do łona go przyciska.

Pragnienia ich ogarnia szał,
Trwogi z pamięci zbyli;
W zachwycie dusz i dreszczu ciał
Raj czynią z życia chwili —
Wtem po raz trzeci nagły chłód
Owiał ją: znów uczuła lód
Na sercu martwej ręki.

Z bolesnym jękiem zrywa się
Oblubienica młoda
I krzyczy: »Opuść, opuść mnie!
Nie tobie ma uroda!
I nie mnie z tobą słodki ślub,
Bo między nami stoi grób,
Grób nas na wieki dzieli!...«

Czytaj dalej: Lubię, kiedy kobieta... - Kazimierz Przerwa-Tetmajer