O zimny marmur opieram mą głowę
i serce w urnę z popiołami kładę;
czuję, jak róże zwisły ku mnie blade
i słyszę smutne szemranie bluszczowe.
Godziny idą... zda się, że bronzowe
słychać stąpanie czasu... Gwiazd gromadę
już noc rzuciła na strop i lewadę
dokoła w mroki skryła księżycowe.
Jak dawno czoło o grobowiec wsparłem:
nie wiem — gdym szedł tu, był dzień na błękicie —
com czuł, com myślał, nie wiem — śniłem może...
A może wyszło ze mnie moje życie
i tam, w to zimne, marmurowe łoże,
tam poszło leżeć w trumnie, z tem umarłem...