I
Usnął Adam, skroń sparłszy o warkocze Ewy,
I w śnie Panu się kłaniał — bo stworzeniu z gliny,
Sad Edenu Pan otwarł z mnogością zwierzyny,
I dał jagód soczystość i zbóż złotych siewy,
I sytemu łask szczodrych — otworzył bok lewy,
I żywemu dał kwiatu powstać z jego kości.
Więc olśnion, wzrok napasłszy krasą tej piękności,
Usnął Adam, skroń sparłszy o warkocze Ewy.
I cisza — w łąk kobiercu śpi Adam, śpią trzody,
Edeńskie im wonieją zdrzemane ogrody...
I tylko, wraz z gwiazdami nad zacisznym rajem,
Dwie par źrenic bezsennych patrzy w siebie wzajem —
I do Ewy płonącej, złotowłosej głowy,
Wąż pnie ciała gibkiego oplot szmaragdowy.
II
"Zakazanego straż mi Drzewa dana,
A więc stul oczy — bo gdy krew jagody,
Łaknących ust Twych zwabi kraśne miody,
To swą urodą cała zesromana,
Już nie poniesiesz pokłonu dla Pana,
Bo tak potężne wyśnią raje Tobie,
Usta Adama w tej płomiennej dobie,
Że padniesz, jako winnym sokiem pijana,
Na jego łono..."
Ponad Ewy głową,
Wąż swoją wstęgę zgina szmaragdową,
Do pożądliwych jej wtulając dłoni,
Szkarłatny owoc przeklętej jabłoni,
I cisza — potem z Świadomości Drzewa
Soczysty owoc zgryzła biała Ewa...